Napisany: 2014-03-01
- Gdzieś tam w głowie mam całe historie dziwnych stworzeń, żyjątek i potworów
Obrazy MATYLDY KONECKIEJ artystki młodego pokolenia ze Szklarskiej Poręby, oglądają właśnie w Hotelu Bornit goście przybyli na wernisaż wystawy BABĘ ZESŁAŁ BÓG oraz na koncert Renaty Przemyk. Matylda jest doskonale znana w Dolinie Kamiennej. Poprosiliśmy Ją o rozmowę.
Arkadiusz Lipin: Czujesz się związana ze Szklarską Porębą?
Matylda Konecka: Urodziłam się we Wrocławiu, a do Szklarskiej Poręby przeprowadziliśmy się w 1994 roku, kiedy miałam 10 lat.
Rodzice ulegli namowom artystów ze Szklarskiej aby wziąć udział w przetargu na działalność kulturalną "Esplanady". Napisali program... i okazało się, że wygrali przetarg. Wydzierżawili opustoszały wówczas obiekt i stworzyli Centrum Edukacji Artystycznej oraz autorską galerię sztuki. Między innymi prowadzili zajęcia plastyczne przygotowujące młodzież do szkół plastycznych i ASP. Takie były początki naszej rodziny w Szklarskiej.
"Esplanada" to spora część mojego życia w Szklarskiej. Tam się wychowałam.
Pochodzisz z artystycznej rodziny. Twój talent ujawnił się już we wczesnym dzieciństwie.
Jako dziecko malowałam sporo. W zerówce koleżankom tłumaczyłam żeby zamalowywać całą kartkę i nie zostawiać białego. :) Niektórym rysowałam ich mamy w laurkach. Nie wiem dlaczego to pamiętam. :) Kiedyś mój tata kończył swój obraz. Wieeelki format, mozolna i precyzyjna robota. Weszłam do pracowni i domalowałam cały dół po swojemu. Nie naruszyłam oczywiście jego pracy…po prostu pomogłam skończyć.
Nie wiem czy się wtedy akurat ucieszył, ale obraz tak już zostawił.
Nie poszłaś do szkoły artystycznej.
Chodziłam do liceum ogólnokształcącego w Szklarskiej. Rodzice nawet nie namawiali mnie na liceum plastyczne. Wszystko miałam pod nosem. Całą swoją wiedzę, czy to z historii sztuki, grafiki czy malarstwa - sami mi przekazali. Często schodziłam do pracowni w trakcie trwania zajęć plastycznych. Malowałam z innymi, kiedy wystarczyło ;) dla mnie miejsca, a rodzice robili korekty, udzielali wskazówek. To był świetny czas! Założę się, że wszyscy, którzy bywali na tych zajęciach w "Esplanadzie" wspominają atmosferę tego miejsca: muzykę, genialne światło, pełno farb, sztalug, dziwnych gadżetów do malowania martwych natur, gorącą herbatę, mojego tatę czasami czytającego na głos nowinki ze świata sztuki i kultury…Fajny czas... :)
Twórczość rodziców miała wpływ na Twoją?
Mój tata [Janusz Konecki - przyp. red.] zajmuje się malarstwem, głównie abstrakcją. Aczkolwiek od kilku lat całkiem dużo realizmu się przewija w jego pracach. Sporo u niego zdecydowanych kolorów i energii. Bardzo to lubię. Maluje też na starych drzwiach znalezionych w opuszczonych domach, wyrzuconych po remontach, a czasami znajomi coś dowożą. :) Jest członkiem i współzałożycielem Kolonii "Nowy Młyn" w Szklarskiej Porębie - Współczesnej Kolonii Artystycznej Karkonoszy.
Mama [Beata Kornicka-Konecka - przyp. red.] rysuje ołówkiem. To bardzo rzadka i trochę zapomniana technika. w swoich pracach głównie przedstawia dramatyczną wizję osamotnienia, przemijania, ból psychiczny i fizyczny. Czasami pojawiają się inne wątki, choć rzadziej. Raczej uosabiam sztukę mojej mamy ze światem bardzo mrocznym i smutnym.
Twoje malarstwo jest momentami mroczne, ale zarazem kolorowe.
Chyba jestem doskonałym połączeniem mamy i taty. :) Łącząc ich dwa światy buduję coś pomiędzy. Zawsze wolałam szał i ekspresję w kolorach. Natomiast pomysły, tematy moich prac, nigdy nie chcą być wesołe. Zawsze coś tam ponurego siedzi, co nie chce się za bardzo rozbawić. Pewnie też dlatego moje ilustracje nie są tak do końca lekkimi bajkami dla dzieci, częściej trafiają do dorosłych odbiorców.
Nie masz wykształcenia plastycznego. Zdecydowała kalkulacja?
Na Akademię Sztuk Pięknych w Poznaniu niestety się nie dostałam. W tym samym czasie złożyłam "papiery" na Architekturę Krajobrazu do Wrocławia i tam się udało. Znajomi mnie namawiali już wcześniej - to miał być dla mnie kierunek idealny: sporo rysunku i graficznych projektów. Taka niby alternatywa. W końcu zdolności plastyczne też mogę dobrze wykorzystać, a przyszłość bardziej stabilna. Prędko się okazało, że się pomyliłam w oczekiwaniach. Było ciężko od samego początku: geometria wykreślna, matma, mechanika budowli, inżynieria i wszystko co techniczne… prawie nic tego co potrafię.
Z matmy byłam tragiczna zawsze. Każdy, kto mnie zna, wie że najprostsze obliczenia to dla mnie koszmar. :) Chyba bałam się jednak wycofać z tych studiów... No i przemęczyłam pięć lat, kończąc jako mgr inż. Nie namalowałam ani jednej pracy w tym czasie.
Niezwykły krajobraz miałaś na wyciągnięcie ręki. Wrocław jest płaski, ale Szklarska Poręba...
Doskonale pamiętam czasy, kiedy chodziłam w góry ze znajomymi z liceum. Znali lepiej szlaki, ciekawe miejsca, schroniska, miasteczka i wioski. Chyba wtedy dopiero poznałam swoje okolice. Właściwie nigdy nie byłam typem wędrowca. Dlatego zawsze wolałam, kiedy ktoś mnie wyciągał z domu i namawiał na wypad w góry. Jak decyzję podjęto za mnie, to wędrowałam chętnie. Dziś chyba najbardziej kocham Czerwony Potok. Często tam bywam.
Chociaż niedawno się wyprowadziłam do deszczowej Anglii. Mam ciszę, spokój i piękne wzgórza za domem, ale tęsknię za Szklarską Porębą. Przyjeżdżam więc w rodzinne góry, co dwa, trzy miesiące i każdą wolną chwilę spędzam w izerskich lasach.
No właśnie wyemigrowałaś z pięknych Gór Izerskich i Karkonoszy, najpierw do stolicy Śląska, a potem w świat.
Powód wyjazdu do Anglii był bardzo prosty - zakochałam się! Rzuciłam wszystko i pojechałam za ukochanym. :)
Akurat skończyłam studia i niewiele mnie trzymało we Wrocławiu. Poza tym miałam pomysł na siebie i wiedziałam co chcę robić. Mogłam to robić i we Wrocławiu, ale też w Anglii.
Większość Polaków w Wielkiej Brytanii zaczyna od prostych prac. W usługach, w przemyśle. A Ty nie zrezygnowałaś z malowania.
Przez pierwszy okres po wyjeździe całe dnie spędzałam malując, robiąc ilustracje. Wysyłałam portfolio do galerii i wydawnictw sztuki. Kiedy oszczędności się skończyły - pomagał mi chłopak. Oboje od początku wiedzieliśmy, że albo idę w stronę sztuki, albo w żadną. Zatem chłopak nie miał wyjścia. ;) Na szczęście od początku wierzył, że się uda i wspierał mnie jak mógł.
Dwa lata temu kupiliśmy starą wiktoriańską plebanię pod Manchesterem. Wyremontowaliśmy ją i zamieszkaliśmy. Sporo mi to zabrało czasu, ale było warto. Na poddaszu stworzyłam sobie pracownię i w końcu mogę się oddać pracy. :) Gdyby nie deszcz - byłoby ok.
Czy trudno jest młodej Polce "zahaczyć" się w branży ilustratorskiej?
Nie wiem. Może miałam tylko szczęście, a może bardzo bardzo się starałam. Poświęciłam na to dużo czasu. No i lubię to co robię. Cieszę się, że to się podoba innym, że ludzie chcą mieć moje prace u siebie na ścianach. Czasami piszą do mnie i dzielą się odczuciami na temat moich obrazów. To niesamowita nagroda.
Twój styl malarski to...?
Surrealizm.
Moim zdaniem (wybacz ignorancję) jest "baśniowo-krasnalowo-książeczkowo-kolorowy". To świadomy wybór?
Baśniowy świat to wybór świadomy. Choć nikim konkretnym się nie inspirowałam. Gdzieś tam w głowie mam całe historie dziwnych stworzeń, żyjątek i potworów. Łatwiej mi je przedstawiać niż ludzi. Nie muszę być taka dosłowna. Nie musi być ani wesoło, ani smutno. Jestem gdzieś pomiędzy i mam nadzieję, że tam zostanę.
Czy lubisz eksperymentować? Na Facebooku zamieszczasz montaże fotografii z domalowanymi "ludzikami". To zabawa?
Każdy lubi eksperymentować. W przypadku tych zdjęć z Facebooka, z doklejonymi ludzikami - to tylko zabawa. Nie traktowałam tego poważnie, raczej jako kolejne zdjęcie profilowe itp.
Gdy malujesz - przyświeca temu jakaś idea? Czy jest najczystszym zadośćuczynieniem zmysłom?
Nie wiem. Nie lubię opowiadać o takich powodach. O idei, o przemyśleniach... Może wcale ich nie mam, albo nie są poważne? ;) Niektórzy mają sporo do powiedzenia, używają poetyckich słów i opisują swój proces tworzenia, co chcieli przedstawić w swoje pracy. Ja tego nigdy nie umiałam.
Dużą frajdę sprawia malowanie ilustracji?
Większość moich ilustracji, które można zobaczyć w Internecie to ilustracje do nieistniejących tekstów. Są stworzone tylko na podstawie wymyślonych, moich własnych historii, nie do jakiejś konkretnej książki.
Wielką frajdę sprawia ilustrowanie czegokolwiek. Pod warunkiem, że sporo się dzieje, mam możliwość wydobywania z tematu a zleceniodawca daje wolną rękę. Wykonałam kilka okładek płyt i kilka okładek książek. Zdarzało się, że temat był narzucony z góry, a do tego był dość lekki. Wtedy trudno jest wykrzesać z siebie coś ponad i zrobić od razu coś dobrego. Niedawno szkockie wydawnictwo literackie zaproponowało mi wykonanie okładki do książki nt. życia Johna Lennona. Jedyne co mam uwzględnić to miasto rodzinne Lennona - Liverpool. No i pomysły mi się po prostu wysypują z głowy, bo jest co przedstawić. :)
Gdyby jakieś polskie wydawnictwo zaoferowało Ci zilustrowanie zbioru baśni śląskich, albo legend izerskich - zgodziłabyś się?
Byłabym szczęśliwa. W baśniach dzieje się przeważnie tyle niesamowitych spraw, że można naprawdę się "pobawić".
Sporo kiedyś wykonałam prac o Liczyrzepie, o historii Karkonoszy. To było dawno temu, często na jakiś konkurs i nie pamiętam nawet, gdzie te prace mogą się teraz znajdować.
Chyba najwięcej energii i inspiracji zbieram do swoich prac w Górach Izerskich. Zaczęłam wracać myślami w nasze, izerskie strony. Bardzo mnie to cieszy.
Chętnie wystawiasz swoje prace? Są artyści, którzy bardzo przebierają w miejscach, w których się wystawiają.
Mam kilka wystaw w swoim dorobku: w Polsce, Czechach, Francji i Niemczech. Do ostatnich należały wystawa zbiorowa kolonii artystycznych w Kazimierzu Dolnym, a w tym roku Międzynarodowe Biennale Sztuki i Filmu w Worpswede (Niemcy), gdzie prezentowałam swoje prace obok kilku lokalnych naszych wielkich artystów, m. in.: Zbigniewa Frączkiewicza, Krzysztofa Figielskiego, rodziny Mielęckich, Szumskich… i Koneckich.
Byłaś już w Szkocji? W tamtejszych górach? Klimatycznie są podobne do Karkonoszy i Gór Izerskich.
W Szkocji o dziwo byłam tylko raz. Krajobraz niesamowity, zupełnie inny niż nasz izerski, jednak właśnie klimatem zbliżony.
Szczególnie lubię u nich kamienne ogrodzenia, murki. Ciągną się wszędzie kilometrami, budują trochę średniowieczno-bajkowy krajobraz, sporo wszędzie mgieł, deszczu, owiec, łąk i wrzosowisk... do tego pełno mchu... i jak tu nie łapać inspiracji do kolejnych prac. ;)
Poza malarstwem interesują Cię jeszcze inne dziedziny sztuki.
Lubię fotografię, nawet ukończyłam kiedyś studium fotograficzne i trzymałam się tego zainteresowania przez jakiś czas. Oczywiście tylko jako prywatna frajda - trochę przydatne narzędzie w pracy. Chyba jeszcze muzyka. Przez muzykę tworzę, przy muzyce tworzę... Mój chłopak jest kompozytorem, więc muzyka jest w domu na co dzień. Fajnie, bo uzupełniamy się nawzajem. Czasami mogę robić nową ilustrację, kiedy on akurat pracuje przy jakimś kawałku. Dobrze nam wtedy mija czas. A i gadać nie trzeba. :)
Chodźmy więc na koncert Renaty Przemyk!
Tagi: · Szklarska Poręba
· matyldakonecka.com · www.facebook.com/Matylda.Konecka.Art · www.koneccy.karkonosze.com
© Góry Izerskie 2006-2023
http://www.goryizerskie.pl