Napisany: 2014-11-25
Od studenckiej wycieczki po latającego proroka - ciekawe opowieści z niezwykłych gór
Salę wypełnili nie tylko kadrowi PTTK (fot. K. Tecza)
Do Książnicy Karkonoskiej w Jeleniej Górze 8 listopada 2014 r. zeszli się górscy działacze PTTK, krajoznawcy, regionaliści oraz wszyscy, którzy lubią KARKONOSZE I NIE TYLKO. Pretekstem było III Sympozjum sudeckie.
Nim rozpoczęto prelekcje, jako przedstawiciel organizatora XXIII Ogólnopolskiego Przeglądu Książki Krajoznawczej i Turystycznej na Tour Salonie, pozwoliłem sobie wręczyć wyróżnienia przyznane przez jury Przeglądu tym, którzy nie dotarli do Poznania. Wyróżnienie dla Wydawnictwa Ad Rem z Jeleniej Góry odebrała Regina Chrześcijańska, a dla Oddziału PTTK Sudety Zachodnie" w Jeleniej Górze - Andrzej Mateusiak. Oba wyróżnienia zostały przyznane przez Prezesa ZG Polskiego Towarzystwa Turystyczno-Krajoznawczego za publikację "Zarys turystyki i przewodnictwa w Sudetach. 60 lat Koła Przewodników Sudeckich przy Oddziale PTTK Sudety Zachodnie".
Po tym uroczystym i miłym akcencie rozpoczęliśmy merytoryczną część spotkania.
Jako pierwszy wystąpił Krzysztof R. Mazurski. Odsłonił kulisy "Studenckiej podróży w Karkonosze w połowie XIX wieku". Prześledził zdawkowo podane przez Ryszarda Kincla informacje dotyczące tej tajemniczej wycieczki opisanej kilkanaście lat po fakcie przez człowieka, który podpisał się jako Jan z Jasieńca. Prelegent dotarł do wersji internetowej owego opisu zamieszczonej na stronie Cyfrowej Biblioteki Jagiellońskiej. Po analizie relacji nasunęły mu się pewne wątpliwości i pytania. Przede wszystkim zastanowiła go osoba Jan z Jasieńca. Takiej miejscowości w Polsce nie ma. Kiedy odbyła się ta wędrówka? W tekście wymieniany jest towarzysz Jana - Karol Staniek - wpisany na listę studentów wrocławskich 26 października 1836 rok. Po śmierci ojca, zamieszkałego wówczas w Jaworze, przeniósł się w 1840 r. do Berlina. Wycieczka zatem musiała się dokonać pomiędzy 1836 a 1840 r. Po dociekaniach okazało się, że relacja z omawianej wycieczki została napisana 16 lat po wydarzeniu. Pewnie to właśnie jest przyczyną wielu nieścisłości.
Według opisu obaj młodzieńcy wyruszyli z Jawora by dotrzeć na szczyt, uważanej w tamtym czasie za najwyższą górę Europy - Śnieżkę i dalej do wodospadu Łaby, Rokytnicy i z powrotem do Jawora. Opisy zdarzeń i widoków zamieszczone przez autora, uważane przez niektórych za nic nie warte, w rzeczywistości są niezwykle sugestywne i ciekawe. Nawet dzisiaj pobudzają naszą wyobraźnię. Jako przykład warto przytoczyć opis widoku roztaczającego się ze Śnieżki: …gdy mgła pod naszymi stopami opadła, w całej pogodzie i jasności ukazał się naszym oczom jeden z najwspanialszych i najpiękniejszych widoków natury. Wzrok (…) przebiegał przestrzeń kilkudziesięciu mil kwadratowych, a mnóstwo wsi, miast, pól, lasów, gór, łąk, pagórków w nieskończonej rozmaitości kształtów, barw i cieni przedstawiały obraz zachwycający.
W relacji przedstawiono wiele ciekawych i niesamowitych faktów. Warto przeczytać go w całości.
Przed drugim wykładem zaprezentowałem, właśnie wydany po długiej przerwie oraz zmianie wydawcy, numer popularnego niegdyś miesięcznika "Karkonosze". Aktualny wydrukowano na bardzo dobrym papierze. Na razie jest kwartalnikiem. Mam nadzieję, że nowy wydawca - Karkonoski Park Narodowy - osiągnie taki poziom nakładu i zawartości, że czytelnicy będą z niecierpliwością czekać na każdy kolejny numer.
Pozwoliłem sobie także, jako Przewodniczący Krajowego Kolegium Instruktorów Krajoznawczych, wręczyć legitymację Janowi Pacześniakowi, który został właśnie mianowany Zasłużonym Instruktorem Krajoznawstwa. Warto bowiem, przy takich okazjach, pokazywać działaczy, którzy czegoś dokonali dla krajoznawstwa.
Drugi prelegent - Jacek Potocki przedstawił "Zmienne koleje losu kolei izerskiej". Cała trasa kolejowa w Dolinie Kamiennej to właściwie dwa, zbudowane w pewnym odstępie czasu, odcinki torów. Pierwszy, powstały w latach 1891-1902 i połączył śląską Jelenią Górę z czeskim Kořenovem. Przedłużenie pierwszego połączyło Kořenov z Tanvaldem w kierunku Liberca. Pierwsza część trasy podlegała kolejom pruskim, druga - austriackim. Na początku XX wieku funkcjonowała już dosyć gęsta sieć kolejowych połączeń transgranicznych, zwłaszcza w okolicach Wałbrzycha, gdzie przecież wydobywano węgiel. Wielu jego odbiorców było po południowej stronie granicy. Dlatego też, mimo iż budowa kolei w terenie górskim była bardzo trudna i kosztowna, szybko podjęto decyzję o zbudowaniu linii kolejowej przez Lubawkę. Przemysłowy region Liberca i Jablonca nad Nysą także potrzebował wałbrzyskiego węgla.
Budowa odcinka z Jeleniej Góry do Piechowic poprzedzona była badaniem rynku. Zachowała się notatka mówiąca, że na planowanej trasie znajduje się m. in.: 38 fabryk, 6 browarów, 13 cegielni, 9 tartaków i mieszka tam ponad 30 tysięcy ludzi. Wyliczono, że roczne potrzeby przewozowe na tej trasie to 140 tysięcy ton. To najważniejsza przesłanka skłaniająca do poprowadzenia kolei przez Góry Izerskie. Nie zaś turystyka jak dziś uważają niektórzy. Ruch turystyczny wykorzystywał komunikację kolejową zaspokajającą potrzeby przemysłu. Początkowo największy ruch pasażerski odbywał się tylko do Cieplic Śląskich. Nie było w tym nic dziwnego. To właśnie tutaj przybywali kuracjusze chcący podreperować zdrowie. Po pewnym Cieplice oddawały pola Karpaczowi i Szklarskiej Porębie, w których dynamicznie rozwijała się działalność turystyczna.
Krzysztof Tęcza przekazuje Janowi Pacześniakowi legitymację Zasłużonego Instruktora Krajoznawstwa (źródło: K. Tecza)
Niestety w roku 1945 zamknięto odcinek Tkacze←→Kořenov, a nieco później także Jakuszyce←→Tkacze. W roku 1958 przeprowadzono (niezrozumiałą do dziś) zmianę granic i Tkacze stały się stacją dla Harrachova. Od tej pory, poza okazjonalnymi pociągami specjalnymi, ruch kolejowy przez Przeł. Szklarską nie istniał. Próby przywrócenia pociągów na najwyżej w Polsce położoną linię kolejową podjęte po 1990 roku doprowadziły do pierwszego wjazdu pociągu do Szklarskiej Poręby Górnej od strony czeskiej dopiero w 2010 r. Musiała nastąpić całkowita wymiana torów na zamkniętym przez 50 lat odcinku Szklarska Poręba←→ Kořenov.
Choć turyści jadący z daleka Polski muszą w Szklarskiej Porębie Górnej przesiadać się do czeskich wagonów, gdyż nasz tabor nie jest przystosowany do stromych podjazdów - warto wybrać się aż do samego Liberca.
Od Redakcji: Od kilkunastu lat kolej prowadząca do Czech wzdłuż Doliny Kamiennej, ze Szklarskiej Poręby przez Jakuszyce, nazywana jest "Koleją Izerską". Prowadzi wszak przez Góry Izerskie, a ponadto tak nazywa się po czesku:Jizerskohorská železnice. Tymczasem przez współczesnych budowie i pierwszemu okresowi działania połączenia przez Przeł. Szklarską, ta linia kolejowa nazywała się Zackenbahn, a więc w wolnym tłumaczeniu "Kolej Kamiennej" (od rzeki Kamiennej której doliną wiodła).
Nazwa "Kolej Izerska" przypisana była zupełnie innemu połączeniu kolejowemu, pomiędzy dzisiejszymi Mirskiem i Świeradowem-Zdrojem. Operowała na tamtejszej trasie firma o nazwie Isergebirgsbahn AG, a więc w przekładzie Kolej Izerska S.A.
Dorota Wojnarowicz i Zygmunt Jała z Karkonoskiego Parku Narodowego przedstawili bardzo ciekawy, a mało poruszany temat: "Mapy Karkonoszy wczoraj i dziś". Zaczęli od tego, że nasz kraj - Śląsk - pojawił się po raz pierwszy na mapie z XIII wieku. W roku 1545 ukazała się mapa, na której można dostrzec zaznaczony Kynast (Chojnik), a w 1561 r. Martin Hellwig wydał mapę z umieszczonym na niej symbolem Karkonoszy.
Wiele starych map to dzieła sztuki. Zamieszczano na nich liczne, bardzo przydatne informacje. Przełomem w kartografii było wprowadzenie siatki geograficznej. Przykładem jest Atlas Homanna z 1750 roku. Na mapach zaczęto także umieszczać informacje pomiarowe. Dlatego też można przedstawiane mapy porównywać z aktualnymi.
Ciekawe materiały kartograficzne wykonał w latach 1747-1753 F. C. von Wrede na zlecenie króla Prus Fryderyka II. Była pośród nich mapa utworzona dla potrzeb militarnych. Może dlatego zaznaczono na niej wiele lokalizacji pustelni, smolarni czy szubienic. Jest to pierwsza mapa kartometryczna. W tym okresie zaczęto umieszczać na mapach spisy statystyczne obejmujące ilość właścicieli, mieszkańców, liczbę koni itp. Oczywiście mapa o której wspomniano powyżej była utajniona. Aż do 1901 roku. Była dokładna, nawet gdy spojrzymy na nią w dniu dzisiejszym - wykonano ją w skali 1:33000.
Inny zabytek kartograficzny został wykreślony w latach 1764-1770 przez Wilhelma Reglera. To mapa dokładniejsza od poprzedniej - w skali 1:24000. W latach 1767-1787 Friedrich Schmettau opracował 270 arkuszy map w skali 1:50000 pokrywających całe Królestwo Prus. Ze względu na utajnienie zbioru mapy te zyskały nazwę "gabinetowych".
W latach 1823-1831 powstała mapa topograficzna Urmesstischblätter w skali 1:25000. To już zupełnie nowa jakość. Średni błąd nie przekraczał 20 metrów. Nowinką czasów było zaznaczanie poziomic.
W latach 30. XX wieku powstała uważana za najstarszą z istniejących Ort fotomapa. Oznaczono na niej dodatkowe treści, takie jak nazwy i wysokości szczytów. Dzisiejsze ort fotomapy to praktycznie zdjęcia lotnicze bez dodatkowych opisów.
Pracownicy KPN pokusili się o wykonanie porównań map od roku 1888 do 2008 aby określić zmiany jakie zachodziły w tym okresie w naszych górach pod kątem ich zagospodarowania. Użyli map oraz zdjęć lotniczych od lat 50. do 90. XX wieku. Analizę porównań na omawianym terenie przeprowadzono także przy użyciu map z wieku XIX i XX oraz mapy topograficznej z 1995 roku. Dzięki specjalnemu programowi komputerowemu nałożono warstwowo kolejne mapy, co pozwoliło prześledzić jak w poszczególnych latach zmieniało się użytkowanie omawianego terenu. W ten sposób dość dokładnie sprawdzono, które ze zmian mają tendencje wzrostowe, które malejące, czy wreszcie, które z nich są trwałe.
Okazało się, że przez ponad wiek następował wzrost lesistości terenu. Mimo, iż następował także, mniejszy ale stały, wzrost powierzchni łąk. Rosła także powierzchnia nowej zabudowy oraz zbiorników wodnych. Ten ostatni spowodowała przede wszystkim budowa zbiornika wody "Sosnówka". Skoro wzrastały areały wykorzystane przez budownictwo, łąki i lasy, a nawet wody powierzchniowe to jakimś kosztem. Owszem, ubywało pól uprawnych.
Tym, którzy wątpią w sens podobnych porównań odpowiem, że dzięki takim badaniom można przeprowadzić np. waloryzację terenu dla potrzeb ochrony przyrody czy planowania przestrzennego.
Na koniec ciekawego wykładu Wojnarowicz i Jała przedstawili główne założenia portalu GIS - System Informacji Geograficznej. Przybliżyli problemy z jakimi spotykają się podczas ujednolicania podstawowych wiadomości na styku sąsiednich państw. Bo mimo, iż dane zawarte na mapach są nanoszone według tych samych przepisów to jednak ich interpretacja po polskiej stronie jest zupełnie inna niż po stronie czeskiej. Ponieważ turystów coraz mniej obchodzą granice państwowe pracownicy KPN starają się tak zharmonizować dane, by nie było zbyt dużych rozbieżności dla przeciętnego odbiorcy portalu.
Dla nas turystów portal GIS jest bardzo dobrym narzędziem do planowania wycieczki w Karkonosze. Wystarczy wpisać miejsce startu oraz nasz cel, a system sam ułoży kilka alternatywnych tras. Mało tego, możemy zdecydować co ma być naszym głównym tematem planowanej wycieczki. Wystarczy jedno klikniecie na klawiaturze komputera i już mamy dane np. geologiczne. Warto zatem chociaż spróbować tego nowego i bardzo nowoczesnego systemu.
"Niektóre głazy pamiątkowe na obszarze gminy Kowary" to tytuł wystąpienia Zbigniewa Piepiory i Roberta Andrzejewskiego. Wydawałoby się, że mało ciekawy temat. Okazało się szybko, że nawet nie interesujący, a wręcz fascynujący! Obaj prelegenci zajęli się głazami, na których umieszczono inskrypcje albo tablice. Wszystkie obiekty znajdują się w niewielkiej od siebie odległości - leżą przy uczęszczanych szlakach turystycznych. Zapewne wielu przechodzących turystów zastanawia się jakie fakty upamiętniają. Wreszcie usłyszeliśmy odpowiedzi.
Z zaprezentowanych czterech głazów, pierwszy znajduje się w Parku Miejskim w Kowarach. Napis na nim, w wolnym tłumaczeniu, brzmi: Miasto Kowary, Szanowanemu, zadość czyniąc miejskiemu Patronowi Heinrichowi Wende, Urodzonemu 19.12.1843 zmarłemu 1.5.1919, Na wieczność. Nie wiemy kim był ów Wende. Wymienia go Theodor Eisenmänger w "Historii Miasta Kowary w Karkonoszach" - spisanej przez tego nauczyciela miejskiej szkoły ewangelickiej w 1900 roku.
Kolejny ciekawy głaz znajduje się przy drodze do Jedlinek. Napis umieszczony na nim głosi: Powszechna Niemiecka Służba Pracy, 3/103, Ostatni Ochotnicy, Kwiecień-Październik 1935. Zdziwi się zapewne niejeden, że taki napis uchował się w Polsce Ludowej. Może dlatego, że nie umieszczono swastyki, która znajdowała się na oficjalnej fladze Rzeszy Niemieckiej od 15 września 1935 roku. Napis bowiem powstał nieco wcześniej, a wówczas symbolem Narodowosocjalistycznej Służby Pracy (wcześniej Ochotniczej Służby Pracy) była łopata i dwa kłosy. By rozszyfrować inskrypcję autorzy dotarli do stosownych dokumentów. Dzięki temu wiemy, że "103" to symbol grupy Powszechnej Służby Pracy (RAD) Jelenia Góra / Kunice, a "3" - oddziału Kowary w Karkonoszach.
Trzecim omawianym głazem jest znajdujący się przy murze starego cmentarza. Jest poświęcony leśniczemu z pobliskiej leśniczówki - Jedlinki, który opiekował się lasem 23 lata. Na głazie wykuto (po niemiecku rzecz jasna): Podleśniczy Herrmann, Jedlinki 1906-1929. Prawdopodobnie przetrwał dlatego, ze pracownicy wznoszący mur cmentarny przewrócili głaz i przez lata napis był niewidoczny.
Ostatnim, na który zwrócili uwagę Z. Piepiora i R. Andrzejewski, jest głaz przy zielonym szlaku w Krzaczynie. Ponieważ napis został zatarty, autorzy wystąpienia pokusili się o postawienie hipotezy opartej na analizie starych map. Uważają, że obelisk mógł upamiętniać przejazd króla pruskiego, Fryderyka Wilhelma IV w towarzystwie żony. Dowiadujemy się o tym we wspomnianej już "Historii Miasta Kowary". Jej autor donosi, że para królewska wybrała się w dniu 1 sierpnia 1855 r. na przejażdżkę z Mysłakowic do leśniczówki Jedlinki. Ponieważ jednak właściwa droga była zniszczona przez powódź, powóz jechał naokoło po położonym wyżej i nieuszkodzonym trakcie.
Mi przypadła rola wygłoszenia referatu zamykającego sympozjum. Opowiedziałem w nim o "Hansie Rischmannie - latającym proroku z Witoszy". Wybrałem właśnie tego mieszkańca Karkonoszy, bo jest postacią zapomnianą. Choć wielu znane są jego przepowiednie. Uznałem, że nadszedł czas by podać kilka faktów z jego życia. Pomysł był trafiony - po spotkaniu wiele osób dopytywało o "proroka".
Po przerwie kawowej, podczas której wywiązała się ciekawa dyskusja, wystąpił zespół folkowy "Szyszak".
Organizatorem spotkania przeznaczonego przede wszystkim dla górskiej kadry PTTK, była Delegatura Sudecka Komisji Turystyki Górskiej Zarządu Głównego Polskiego Towarzystwa Turystyczno-Krajoznawczego oraz Komisja Krajoznawcza Oddziału PTTK Sudety Zachodnie" w Jeleniej Górze.
© Góry Izerskie 2006-2023
http://www.goryizerskie.pl