Napisany: 2016-01-04
Głaz raczej nie spadł z nieba. A jednak jest tajemniczy i dobrze ukryty
Od razu postanowiłem ruszyć na jego poszukiwanie. Słuchy krążyły o głazie datowanym na 1877 r. Znajdować się miał opodal Jagniątkowa. Tropy otrzymałem od osoby, która nie była pewna czy da radę dotrzeć w to samo miejsce ponownie. Czas tym bardziej miał znaczenie, że mogło lada chwila sypnąć śniegiem.
Kiedy wczesnym rankiem dotarliśmy do Jagniątkowa opadły nas wątpliwości. W powietrzu wyraźnie czuć było mżawkę. Napotkani turyści, również wybierający się w góry, zmieniali pospiesznie wierzchnie okrycia. Poszliśmy w ich ślady. Jedynym, który pozostał przy swoim gustownym okryciu był piesek towarzyszący wspomnianym turystom.
Mimo wahania ruszyliśmy w stronę Wrzosówki, by przedostać się na drugą stronę rzeczki. Starą drogą, lekko pod górę weszliśmy w las i deszczyk nie był już dokuczliwy. Zresztą nie patrzyliśmy w niebo, a pod nogi. Nieuczęszczana droga nie jest zbyt gładka. Szliśmy miarowo, więc wkrótce dotarliśmy do obiektu wybudowanego w ramach projektu Fauna Karkonoszy. Odłownia jeleni wykorzystywana do realizacji zadań związanych z prowadzeniem monitoringu telemetrycznego "na oko" wygląda na drewnianą i solidną. Lecz w jaki sposób u licha operator zamyka wrota, by rączy jeleń nie zdążył wybiec?
Marsz stawał się coraz bardziej meczący. Początkowo wyraźna ścieżka znikała. Od dawna nikt nią chodził. Wreszcie dotarliśmy do malowniczej grupy skalnej. Piękne wieżyczki zbudowane z poukładanych na sobie różnej wielkości głazów, sporej wysokości. Liczne kociołki wietrzeniowe, a na skałach różnorodne porosty i kulistego kształtu głazy wywarły na nas duże wrażenie. Skałki niby takie jakich wiele w Sudetach, lecz każde inne, są urokliwe. W podziwie trzeba jednak zachować rozsądek i rozwagę. Łatwo się poślizgnąć i wpaść do przepaści.
Po zachwytach nad martwą i żywą naturą poszliśmy dalej, wciąż pod górę. Dotarliśmy do innej starej drogi, stopniowo zalesianej. Dziurawym mostkiem nad niewielkim potokiem doszliśmy do rozwidlenia kilku leśnych ścieżek. Wybraliśmy jedną z nich i od tej pory rozpoczęły się łowy. Gdzieś tu ma się znajdować kamień - cel wycieczki.
Jest! Na pozór niczym się nie wyróżnia. Dopiero przy bliższym wejrzeniu ukazuje datę wykutą w prostokątnym zagłębieniu. Najprawdopodobniej jest to "1877". Nie "na pewno", bo niestety ostatnia cyfra jest częściowo zatarta. Można ją odczytywać różnie. Moim zdaniem to niedokończona siódemka. Tym bardziej, że trzy poprzedzające ją cyfry mają wyraźny, niczym niezakłócony kształt. Ich wymiary to 9×4,5 cm przy jednocentymetrowej grubości rytu. Prostokąt ma wymiary 30×16 cm. Po prawej stronie znajduje się jeszcze litera "H" o wymiarze 8×5,5 cm.
Po skrupulatnej dokumentacji, także fotograficznej, przyszedł czas na powrót. Obraliśmy drogę pod górę. Choć to nielogiczne - z nadzieją na dojście do normalnej drogi. Nadzieja nie okazała się złudna. Omijając szkółkę leśną weszliśmy na tzw. II Drogę.
Pogoda coraz bardziej się pogarszała, zatem powrót do domu postanowiliśmy przyspieszyć. Solidnym mostem przez Wrzosówkę, przez Koralową Ścieżką dotarliśmy do miejsca, w którym rozpoczęliśmy "ekspedycję".
Czującym niedosyt, czy wręcz niezadowolenie, że nie określiłem precyzyjnie ani miejsca położenia głazu, ani też drogi dotarcia do niego wyjaśniam, że nie uczyniłem tego świadomie. Głaz znajduje się na terenie Karkonoskiego Parku Narodowego. Zgodnie z jego regulaminem, poza osobami mającymi zezwolenie wydawane w celach badawczych, turystom nie wolno poruszać się poza oficjalnie wytyczonymi szlakami. Zatem opis trasy nie ma sensu, bo potencjalnych ciekawskich, sprowadzałby na manowce łamania prawa.
Tagi: · relacja z wędrówki
© Góry Izerskie 2006-2023
http://www.goryizerskie.pl