Napisany: 2016-11-28
Salwa przed Pałacem Książęcym skutecznie przepłoszyła nieczyste siły
Do Pałacu Książęcego we Wleniu 26 listopada 2016 roku zjechali członkowie Dolnośląskiego Towarzystwa Miłośników Zabytków. Była okazja nie tylko wspominać poprzednie spotkania, ale przede wszystkim zobaczyć wiele pracy włożyli w odnowienie obiektu jego właściciele – Bożena i Sławomir Osieccy.
Pałac z obiektu przeznaczonego do wyburzenia stał się perełką wśród podobnych na Dolnym Śląsku. Dowodem tego jest przyznanie właścicielom pałacu I nagrody w plebiscycie Wielkie Odkrywanie Dolnego Śląska 2016 na najlepszy pensjonat.
W pałacu zatrzymują się turyści chcący zwiedzić najbliższą okolicę. Już choćby spędzone w pięknym, przypałacowym parku chwile, okraszone atmosferą miejsca wystarczają by odjechać zadowolonym. Zwiedzanie dalszych okolic, zauroczeni tym miejscem turyści odkładają do kolejnej wizyty.
Ponieważ członkowie DTMZ byli już we Wleniu nie raz, postanowili z samego ranka w sobotę wybrać się na objazd okolicznych miejscowości. Rozpoczęli od skorzystania z zaproszenia Macieja Malinowskiego do pałacu w Czernicy. To obiekt zupełnie różny od pałacu we Wleniu. Przede wszystkim jest znacznie większy. Włożone weń pieniądze pozwoliły na wyremontowanie znacznej części, a pozostała jest w trakcie prac remontowych, albo zabezpieczających.
Pałac w Czernicy, zniszczony w poprzednich dekadach, dzięki kupnie przez pasjonata, powraca do świetności. Częściowo wykorzystywany do celów mieszkalnych jest ogrzewany, ani też nie jest dewastowany. Z najciekawszych komnat, które będą niebawem odzyskiwały swój blask, jest sala balowa z niesamowitą akustyką. Pozwala na dawanie koncertów operowych. Kaplica pałacowa zamykana jest oryginalnymi, metalowymi drzwiami mającymi kilkaset lat! Znajdujące się w niej malowidła naścienne i sufitowe oraz przepiękny piec kaflowy, powodują uczucie maleńkości... To, co widzi przytłacza i wprowadza w atmosferę dawnych czasów.
Kolejną miejscowością, w której znajdują się ciekawe zabytki jest Maciejowiec. Największy z nich to pałac, rozszabrowany pod pretekstem ratowania wyposażenia od pożaru. Szkody wyrządzone przez ratujących były znaczne. Później dołączyli do tego szabrownicy, którzy pozbawili pałacu nowych instalacji. Całe szczęście, że właściciel podczas prac remontowych nowe stropy wykonał z żelbetu, konstrukcję dachu ze stali, a ścianki działowe z cegły. W innym razie pewnie i te elementy komuś by się przydały. Zabytek wymaga niestety olbrzymich nakładów finansowych. Nie wiadomo czy właściciel udźwignie ten ciężar.
Maciejowiec skrywa jeszcze stary dwór. Niestety także nie miał szczęścia. Poprzedni właściciele zdjęli z niego dach i nie zabezpieczyli należycie budowli. To doprowadziło do zawalenia stropów. Nowy posiadacz jest pełen zapału, więc już widać pozytywne efekty jego działań. Możliwe, że za parę lat pałac znów będzie piękną budowlą. Na razie hulają wiatry i straszą miejscowe duchy. Najważniejsze, że nakrywa to wszystko dach.
Ostatnim zwiedzanym zabytkiem była zapora wodna w Pilchowicach. Zbudowana ponad wiek temu jest tak solidna, że ostatnie powodzie zupełnie jej nie zaszkodziły. Niedawno przy tamie urządzono skansen maszyn do produkcji prądu, działających jeszcze do ostatniego remontu.
Ponieważ w listopadzie zmrok zapada wcześnie, powróciliśmy do Wlenia. Obejrzeliśmy film o tutejszym Pałacu Książęcym. Była tez okazja do sprawdzenia działania pistoletów na czarny proch strzelniczy. Strzał jest widowiskowy: iskry, dym i niesamowity huk. Niebezpieczny jest jednak nie tylko dla celu – także strzelec musi uważać, by siła odrzutu nie wyrwała mu ręki. Palba przed pałacem skutecznie przepłoszyła duchy włóczące się po pałacowym strychu, więc spokojnie mogliśmy udać się na spoczynek...
© Góry Izerskie 2006-2023
http://www.goryizerskie.pl