Napisany: 2010-05-04
Szczególne znaczenie miał czosnek pospolity, stosowany w wiedzy magicznej jako skutecznie chroniący od złych duchów i uroków, znany przy tym jako afrodyzjak i lek na wiele dolegliwości. W zielniku Simoniusa Sireniusa z 1613 r. znajduje się ponad 100 wskazań leczniczych tej rośliny, z których wiele nie straciło swojego uzasadnienia:
[...] czosnek mocz zawściągniony wywodzi y pędzi...wątrobne żyły zamulone otwiera... wyciera i gładzi piszczałkę, przez którą tchnienie miewamy...kaszel zastarzały uspokaja... dychawicznym bywa ratunkiem...ciało rumiane y twarzy rumieńców dodawa...
Czosnek w herbarzu Prof. Dr. Otto Wilhelm Thomé ("Flora von Deutschland, Österreich und der Schweiz", Gera 1885)
Oprócz ziół zbierano mchy, halucynogenne grzyby, w tym muchomory, korę, igliwie kosówki czy owoce krzewów. Wysoko cenione i poszukiwane jako afrodyzjak, lecz zdradliwie trujące w większych dawkach, były jagody wawrzynka wilczełyko.
Johannes M. Praetorius (1630-1680) tak opisywał sudeckie zioła:
W górach powszechnie rosną piękne zioła i korzonki. Są one tutaj dwa razy grubsze i większe jak na nizinach. Szczególnie często rośnie w Riesengebirge trujące ziele tojadu mocnego i pstrego. Okaz męski kwitnie pięknie na niebiesko, zaś okaz żeński zupełnie biało-niebiesko. Równie często rośnie tu dużo małych porzeczek, jako czerwone, białe i czarne, są bardzo duże i mają piękniejszy czerwony sok niż te we wsi. Są też porzeczki czerwone szczególnego rodzaju, podługowate jak gruszka, wybornie dobrego smaku. Z róż rosną tylko dzikie, ale są bardzo duże, a płatki mają nadzwyczaj grube i tłuste, bardzo przeczyszczają i są chętnie kupowane przez aptekarzy. Poniżej góry[Śnieżki - przyp. P.W.] , od strony Czech , jest pewna dolina, nazywana Diabelską. Tam Duch [Duch Gór - przyp. P.W.] ma swój ogród, a w nim można znaleźć wspaniałe zioła i korzenie, jak prawdziwy biały korzeń, ziele księżycowe, korzeń mandragory, białego strażnika przydrożnego lub łani skok i wiele innych wspaniałych rzeczy. Kto jednak ma coś stamtąd otrzymać, ten musi to otrzymać od Ducha. Jeśli jednak ktoś sam siłą chce mu coś zabrać przez podstęp lub w inny sposób, ten naraża swe ciało i życie na niebezpieczeństwo. On, Duch, czyni również dobro i wielu cudownie obdarował.
Wiedza i umiejętności zielarskie wśród ludności Gór Izerskich i Karkonoszy przekazywane były z pokolenia na pokolenie. Duża odległość od miast i medyków zmuszały wręcz mieszkańców gór do sięgnięcia po naturalne środki, których obfitość dostarczała przyroda. Skuteczne medykamenty utrwalały się w tradycji ludowej, natomiast gorsze środki z czasem wypierane były przez lepsze.
Naparstnica purpurowa Digitalis purpurea L. na tle Kamienicy (Fot. Zbigniew Kamiński). Z uwagi na swe trujące właściwości współczesna farmacja zaniechała jej wykorzystywania na rzecz naparstnicy wełnistej
W dawnych czasach wierzono, że choroba dotyczyła przede wszystkim sfery ducha i była spowodowana złymi urokami. Następstwem rzuconego uroku było magiczne opętanie ducha, które objawiało się pod postacią choroby ciała. Aby wyleczyć chorobę należało odczynić zły urok, po którego zdjęciu najpierw oczyszczała się dusza, a później i ciało wracało do zdrowia. Tam, gdzie wierzono w wiedźmy i czarowników, ziołom przypisywano szczególną zdolność przeciwdziałania czarom. Uważano, że niektóre z roślin posiadają cudowną siłę, mogącą uratować opętanego złym urokiem ducha. Uzdrowicielską moc zioła czerpać miały poprzez korzenie z tajemniczego, podziemnego świata.
W ludowym ziołolecznictwie duże znaczenie miały rośliny halucynogenne, o dziwnych właściwościach magicznych, zmieniające na pewien czas rzeczywistość, pobudzające i odurzające. Spożywając te rośliny chory mógł nawiązać kontakt ze światem duchów lub innymi, zazwyczaj niewidzialnymi siłami natury. Powodować to miało zdjęcie rzuconego uroku, a następnie oczyszczenie ciała z choroby.
Wierzono, że rośliny mają własne dusze, które mogą utracić, lecz zachowanie ścisłych reguł przy zbiorze, przygotowywaniu i zażywaniu zatrzymuje ich lecznicze właściwości. Zielarska obrzędowość objawiała się postami, wiarą w talizmany i amulety oraz odpowiednim rytuałem przygotowania medykamentów. Szczególne znaczenie miał okres zbioru, a nawet sama pora dnia. Zbiór ziół był swego rodzaju obrządkiem, w którym łamanie z dawna ustalonych zasad przynieść mogło utratę ich leczniczej skuteczności i straszliwą zemstę Ducha Gór. Spełnienia tych warunków wymagała sama natura zielarskich działań polegających na wkroczeniu na teren królestwa groźnego Władcy Gór i zawłaszczeniu jego bogactw. Ta szczególna obrzędowość wynikała z potrzeby uspokojenia wewnętrznych obaw oraz strachu, które trapiły zachodniosudeckich zielarzy, ale też była praktycznym wynikiem wieloletnich doświadczeń i obserwacji natury.
W Górach Izerskich i Karkonoszach, jak i w sąsiednich rejonach, najlepszym terminem zbioru kwiatów było święto Wniebowstąpienia Najświętszej Marii Panny, przypadające na okres kwitnienia większości roślin. Zebranym, wysuszonym ziołom skuteczności leczniczej miało dodawać ich poświęcenie w dniu 15 sierpnia, powszechnie zwanym świętem Matki Boskiej Zielnej. Zioła rosnące u stóp Śnieżki, na Białej Łące - w legendarnym Ogrodzie Ducha Gór
, można było zbierać tylko w Noc św. Jana. W innym wypadku powodować to miało zemstę górskiego gospodarza.
Zioła zbierano zwykle w dni pogodne i bezdeszczowe. Rośliny olejkowe zbierano po obeschnięciu porannej rosy, a szczególną moc miały mieć rośliny pozyskane przy pełni księżyca. Korzenie roślin wykopywano wczesną wiosną lub późną jesienią, kiedy nagromadzone w nich składniki miały największą wartość leczniczą.
Proces przygotowywania zielarskich leków otoczony był tajemnicą, a dawkowanie częstokroć przybierało formy z pogranicza magicznej obrzędowości. Przestrzeganie odpowiednich procedur było tym bardziej istotne, że zdawano sobie sprawę, iż dawkę leczniczą dzielić może tylko krok od dawki szkodliwej, a nawet śmiertelnej.
O uzdrowicielskich właściwościach izerskich i karkonoskich ziół mówi jedna z legend dotyczących powstania Jeleniej Góry. Pewnego razu, podczas polowania w ciemnym, gęstym lesie książę oddalił się od towarzyszy, spadł z wierzchowca i ciężko poranił. Z pomocą przybył jeleń, który przyniósł mu lecznicze ziele. Ziele sprawiło, że książę po przyłożeniu go do rany szybko ozdrowiał. Na pamiątkę tego zdarzenia książę postanowił ufundować w tym miejscu miasto, któremu jako herb nadał jelenia z cudownym zielem.
Tagi: · laboranci · zielarze · lekarstwa
Linki: · Laboranci w Górach Izerskich (cz.2) · Laboranci w Górach Izerskich (cz.3) · Walończycy - poszukiwacze skarbów Gór Izerskich
© Góry Izerskie 2006-2023
http://www.goryizerskie.pl