Napisany: 2010-11-09
To takie moje pieski. Przyjdą, wsadzą łeb pod pachę. Są ciekawskie i łaszą się do ludzi jak pieski. Ale w stadzie walczą o pozycję. Jak każde dzikie zwierzę
Trafić łatwo. Jadąc w Góry Izerskie przez Mirsk wystarczy skręcić w kierunku Rębiszowa. Po kilku kilometrach wąskiej szosy wjeżdżamy do malowniczo położonego Mlądza. Niby jeszcze góry ale już niżej, bardziej płasko. Za to widok na północną stronę izerskich szczytów – dech zapiera.
Stadnina "Izery" rozlokowała się pośrodku wsi. Obejścia pilnuje Kira – japoński pies akita, egzotyczny jak cała stadnina. Jeszcze kilka lat temu było tu niewielkie opuszczone gospodarstwo. Agencja nieruchomości wystawiła je na sprzedaż.
– W wyszukiwarkę wpisaliśmy "nieruchomości Świeradów". No i tak tutaj trafiliśmy. Holandia jest płaska, monotonna. Może dlatego wielu Holendrów wybiera niewysokie ale piękne Góry Izerskie. Tu jest tak ładnie... Agnieszka Drzewiecka, pochodząca z Gorzowa Wielkopolskiego, przez 10 lat mieszkała w Amsterdamie. Wraz ze swym partnerem Nicolaasem Nouwen zapragnęli coś w życiu zmienić. Kupili posiadłość w Mlądzu, dokupili kilkanaście hektarów. – Jeszcze 4 lata temu bałam się koni. Ale mieliśmy za dużo ziemi, żeby zostawić ją odłogiem. Szukaliśmy więc zwierzyny, która na podgórskich pastwiskach poczuje się jak w domu. Owce to za dużo zabawy. Do krów nie mam przekonania.
Trafili do Grzegorza Chyłka. Syn weterynarza, hodował konie od kilku lat. W Stankowicach prowadzi drugą część Stadniny "Izery". Śmieje się, że eksperymentował ze wszystkimi rasami. Od zimnokrwistych, poprzez konie śląskie aż po półkrwi. Ale wraz z żoną Joanną pokochali koniki polskie. Wdzięczne, małe koniki z lasu.
Historia rasy sięga czasów kiedy terytorium wschodniej Polski było dzikie, a stepowo-leśne wielkie przestrzenie przemierzały tabuny dzikich koni. Tarpany żyły w okolicach Puszczy Białowieskiej jeszcze do XVIII w. Ostatnie sztuki zostały odłowione i osadzone w zwierzyńcu hrabiów Zamojskich koło Biłgoraja. Po ok. 100 latach właściciele Zwierzyńca rozdali wszystkie konie okolicznym chłopom. Dziki koń na terenach Polski stał się zwierzęciem domowym.
– Myszate z pręgą na grzbiecie. Taki musi być rasowy konik polski. Gdy ma powyżej 140 cm w kłębie nie jest już rasowy. Każdy jest inny, każdy ma różne umaszczenie. Czasem mają paski jak zebra. To pamiątka po dzikiej przeszłości. Agnieszka wszystkie swe 18 koników doskonale rozróżnia. Każdy ma swoje imię. Przecież to jej "pieski".
Konik polski jest wyraźnie mniejszy od ras szlachetnych, ale to nie kucyk. Uniesie ciężar 1/3 własnej wagi. Dorosły czworonóg waży 300-400 kg. Łatwo policzyć, że na jego grzbiet może wsiąść 130 kg żywej wagi.
To rasa ogólnoużytkowa. Nadają się do zaprzęgu, na kulig, do orki. W "Orce Chłopskiej" – zawodach organizowanych przez Klub Jeździecki "Jedenastka Izerska" – koniki radzą sobie doskonale. Nie tylko konkurują z ciężkimi zimnokrwistymi ale wygrywają!
– Koniki polskie są niskie, więc są doskonałe dla dzieci, ale także do hipoterapii. Są bardziej zbalansowane i "nie odpala im" tak jak czasem koniom innych ras. To świetny "pierwszy koń" dla każdego, kto wcześniej nie miał z kopytnymi do czynienia – zalety koników polskich Agnieszka mogłaby wymieniać długo. – Mają łagodny charakter i są ciekawskie, więc łatwo z nimi nawiązać emocjonalny kontakt.
Po co ludzie kupują koniki polskie? – Bo mają na przykład łąkę i nie mają co z nią robić. Konik będzie im przyjacielem. Ostatnio kilka koników kupił od nas rezerwat w okolicach Niesky na Łużycach. Potrzebowali żywej kosiarki. – Agnieszka wymienia kolejny dobry powód do zakupu konika. – Nie dbają o ochronę przyrody. Obskubią cokolwiek. Dzikie czereśnie z kory również. Musieliśmy zabezpieczyć nawet młode dęby. Chociaż wydawało mi się, że dębowa kora jest wyjątkowo niejadalna.
Koniki polskie świetnie sprawdzają się jako żywe kosiarki (fot. Agnieszka Drzewiecka, Stadnina IZERY)
W okolicach Biłgoraja, mimo upływu dziesięcioleci od rozwiązania magnackiego zwierzyńca chłopi wciąż używali do pracy na roli małych, niepozornych koni, wyjątkowo wytrzymałych na niekorzystne warunki życia. Wreszcie zainteresowali się nimi w 1914 roku dwaj młodzi hipologowie: Jan Grabowski i Stanisław Szuch. Kilka lat później dołączył do nich profesor Tadeusz Vetulani. Wprowadził do literatury hipologicznej termin konik polski, który stał się ogólnie przyjętą nazwą rasy. Wysunął także hipotezę o istnieniu na terenach Polski, Litwy i Prus leśnej odmiany tarpana. Ostatnie egzemplarze stepowego tarpana spotykano jeszcze w XIX w. na Ukrainie i w południowej Rosji. To prof. Vetulani zapoczątkował hodowlę konika polskiego (www.KonikPolski.info).
Od 1936 roku rozpoczęła się dynamiczna i naukowo prowadzona hodowla rodzimej pierwotnej rasy. Powstał rezerwat w Puszczy Białowieskiej, podjęto hodowlę w Folwarku Dworzyszcze i Janowie Podlaskim. Do II wojny św. powstały kolejne 3 stadniny na terenie Litwy, a w trakcie okupacji jeszcze pięć. Niestety, hodowane w nich koniki polskie w większości uległy rozproszeniu.
Po 1945 r. podjęto restytucję rasy na nowo. Założono stadninę w mazurskim Popielnie, gdzie dziś znajduje się ośrodek hodowlany konika polskiego Polskiej Akademii Nauk. Przybywało coraz więcej hodowli państwowych i prywatnych. Dziś hodowane głównie przez właścicieli prywatnych w Wielkopolsce, Mazurach, Małopolsce i na Śląsku koniki mają się coraz lepiej. Ich popularność rośnie nie tylko ze względu na unijne dopłaty. Przez ostatnie lata przybyło hodowców i posiadaczy "rekreacyjnych". Koń coraz częściej, obok psa, staje się na powrót przyjacielem człowieka.
Koniki polskie nie są wymagające. Wystarczy im nieużytek (fot. Agnieszka Drzewiecka, Stadnina IZERY)
Jak mówi izerska hodowczyni to konie bardzo mało wymagające. – Są bardzo tanie w utrzymaniu. Nie jedzą mało ale "byle co". Dają sobie radę na ugorze. Przemianę materii mają jak dzikie zwierzę. Powinny jeść paszę ubogą. Siano z soczystej, treściwej trawy jak dla krowy, raczej nie jest wskazane.
Tabunowy chów nie wymaga nawet stajni. Owszem, w Mlądzu stoi nowoczesna ale niemal przez cały rok pusta. W środku bardziej przypomina stodołę, bo boksy zajmuje siano. Konie wolą otwartą przestrzeń. Do schronienia przed zimnym wiatrem czy zacinającym śniegiem wystarczą drzewa i wiata na pastwisku. To przecież wolne zwierzęta, którym zimno nie straszne. Skupione w tabunie, tak jak ich praprzodkowie ogrzeją się, zaopiekują młodymi ale też obronią przed wilkami. Drapieżniki nie mają szans ze stadem. Mogą tylko czekać na okazję gdy od końskiej rodziny oddzieli się osobnik młody lub słabszy. Na szczęście koniki chorują rzadko. Są bardzo odporne. Czasem zdarzają się tylko zadrapania.
Pierwszy urodzony w Stadninie "Izery" źrebak nazywa się Mętlik.
– Urodził się i od razu zamieszał. Jego mama chciała, by przyszedł na świat na pastwisku, blisko rowu. Od razu po wyjściu z brzucha sturlał się do wody. Było mu ciepło, bo powietrze miało wówczas temperaturę ok. -20.
Nie przeżyłby długo. Klacz nie umiała sobie poradzić, a malec sam nie wyszedłby z rowu. Tylko szczęśliwy traf sprawił, że gospodarze późnym wieczorem wyszli z domu. Koniki od razu zaprowadziły ich do nowego członka stada.
– Teraz jest pięknym dwuletnim ogierem. Odosobniony od klaczek pewnie nie rozumie, że aby je kryć musi mieć licencję przynależności do rasy; nie wie, że dopiero wtedy gdy będzie miał 3 lata będzie mu wolno... A zew natury jest silniejszy – śmieje się Agnieszka.
Konie to zwierzęta stadne. Dlatego kto chciałby kupić do swego gospodarstwa jednego – zafunduje mu smutne życie. Koniecznie trzeba dokupić drugiego, a jeśli nas nie stać lub nie mamy warunków – kupmy chociaż... kozę. Świetnie się z konikiem dogadają.
Grzegorz mówi, że konik polski to zwierzę ogródkowe. Wystarczy mu pół hektara, a hektar w zupełności. Owszem, na zimę trzeba będzie dokupować siano, lecz z tym nie ma dziś problemu. Hodowców krów czy koni coraz mniej, a wielu gospodarzy pobiera na łąki dopłaty. Z sianem nie mają co robić. Nie trudno się z sąsiadem dogadać by wypasać koniki nie mając swego areału.
Stadnina "Izery" ma już hodowlane sukcesy. Ich ogier Galeon oraz klacz Goya zdobyły tytuły wiceczempionów na niedawnej Krajowej Wystawie Zwierząt Hodowlanych w Poznaniu. Mimo wielkiej konkurencji konik z Gór Izerskich okazał się medalowym przedstawicielem swej rasy. Najbardziej są dumni z koników rzadkich linii żeńskich. Postanowili, że to będzie ich specjalizacja. Kiedyś żyło 35 linii żeńskich, lecz połowa wyginęła. Teraz jest 16, z czego siedem – bardzo rzadkich. Np. linia Bona ma tylko 3 reprezentantki. W "Izerach" żyje jedna z nich.
– Interesują nas rzadkie linie, bo chcemy je rozmnożyć. Szkoda by wyginęły. Musimy ich czasem szukać w całej Polsce. Tych które mamy teraz, szukaliśmy w wielu stadninach. – Agnieszka jest dumna ze swych koników. – Chyba tylko hodowla Polskiej Akademii Nauk w Popielnie posiada te linie.
Grzegorz myśli o turystach. W swym starym domu (w ubiegłym roku obchodzili jego 150-lecie) w Stankowicach urządził apartament, otoczenie zagospodarowuje pod ujeżdżanie. Wiosną ruszają z agroturystyką.
– W 2002 roku żona zrobiła w Krakowie kurs hipoterapii. W przyszłości chce zdobyć uprawnienia instruktora sportowego. Wówczas zaoferujemy turystom nie tylko rekreację. Będzie bryczka, są siodła. – planuje Grzegorz. – Do tej pory zajmowaliśmy się tylko hodowlą, a jeździliśmy sami. Teraz chcielibyśmy się zająć tym profesjonalnie.
Wraz z Agnieszką mówią o rajdach konnych. Uzgadniają z zaprzyjaźnionymi gospodarstwami, gdzie można będzie się zatrzymać na popas, na nocleg. Marzą o tym, by można było przejechać na koniu od Goerlitz aż po Góry Izerskie:
– Zgromadziliśmy zapas map i będziemy przecierać drogi. Chcemy wytyczyć ścieżki konne. Zainteresowanych tym tematem jest więcej. Pani Konstancja Uniechowska z Unii Izerskiej również snuje takie plany.
Koniki polskie są wolniejsze niż konie półkrwi. Na wyścigi raczej nie pojadą. Za to są doskonałe do jazdy w terenie! Pod górę czy z góry – są wytrzymałe, silne, a że mają krótsze nogi, również sprawniejsze. Zjedzą cokolwiek – trawę z rowu, zioła, listków poskubią... Dlatego na konne przejażdżki są idealne.
– Góry i Pogórze Izerskie są wyjątkowo atrakcyjne na wycieczki koniem. Teren tu urozmaicony. Co pagórek, co góra – inna perspektywa. – Grzegorz zachwala okolicę wszystkim przyjezdnym.
– Jazda na koniu to przyjemność i jednocześnie wysiłek. Taki pasywny-aktywny wypoczynek. Kiedy mieszczuch zejdzie z konia – na drugi dzień poczuje że ma mięśnie.
Wszystkich zainteresowanych konikami polskimi w Górach Izerskich i nie tylko, odsyłamy do Stadniny "Izery". Kontakt: Joanna i Grzegorz Chyłek (Stankowice) oraz Agnieszka Drzewiecka i Nicolaas Nouwen (Mlądz) – www.StadninaIzery.com.
Warto także odwiedzić stronę internetową www.KonikPolski.info, gdzie znajdziemy wiele ciekawych informacji o rodzimej rasie pierwotnych koników.
Tagi: · atrakcje turystyczne · trasy turystyczne
Linki: · Dziesiąta gonitwa Jedenastki · www.stadninaizery.com · www.konikpolski.info
© Góry Izerskie 2006-2023
http://www.goryizerskie.pl