Napisany: 2010-11-10
W dolinie Czarnego Potoku położona jest miejscowość Czerniawa-Zdrój, w której to osiedlił się po powrocie z wojennej wyprawy, młodzieniec imieniem Bożydar...
Za oszczędności zakupił w okolicach Czarnego Potoku kawałek gruntu i postawił na nim okazały młyn wodny. Wiosną i jesienią wody w rzece nie brakowało, ale w okresach letnim i zimowym zdarzało się, że przy braku opadów, jej niewielkie ilości nie były w stanie poruszyć ciężkiego koła młyńskiego. Klientów też było niewielu, ponieważ mieszkańcy wioski posiadali niewielkie uprawy, a okoliczni wozili zboże do innych młynów. Problem ten spędzał sen z powiek Bożydara. Gdy pewnej nocy wracał z karczmy w Orłowicach, spotkał na swej drodze nieznanego osobnika. Okazało się, że podąża w tę samą stronę i zaproponował towarzystwo. Napój chmielowy rozwiązał język młodemu młynarzowi, który zwierzył się nieznajomemu ze swych problemów. Ten po krótkim namyśle, powiedział, że ma na to radę – wystarczy tylko, że Bożydar pójdzie o północy na Czarną Kopę i na skale wyryje pierwszą literę swojego imienia. Rada była zaskakująca, ale też i nie trudna do wykonania, tylko nie mógł zrozumieć, dlaczego właśnie o północy miał na skale wyryć początek swojego imienia i jaki to mogło mieć związek z jego zmartwieniem.
Po kilku tygodniach, kiedy młyn zatrzymywał się coraz częściej, a klientów było coraz mniej, Bożydar postanowił wybrać się na wspomnianą górę. Ostrym narzędziem wykuł w skale literę B. Wysiłek był niewielki, ale po tej wyprawie spał całą dobę. Od wyprawy wszystko się zmieniło, koło młyńskie obracało się bez przerwy, a okoliczni mieszkańcy przywozili zboże na przemiał, a co za tym idzie i majątek Bożydara się powiększał. Stał się, w ciągu kilku lat, jednym z najzamożniejszych mieszkańców wioski. Był tylko jeden problem, chciał się ożenić, a mimo swego majątku, nie mógł znaleźć odpowiedniej kandydatki. Ubolewał nad tym strasznie, nie mógł spać i marniał coraz bardziej.
Podczas jednej z bezsennych nocy zauważył siedzącą nad brzegiem potoku postać. Rozpoznał w niej nieznajomego, którego kilkanaście lat wcześniej spotkał na swej drodze. Znów opowiedział mu o swoim zmartwieniu, bez większych nadziei. Nieznajomy wysłuchał Bożydara z uwagą i poradził mu, by wykuł na skale obok pierwszej, ostatnią literę swojego imienia. Następnej nocy udał się Bożydar na Czarną Kopę, zrobił co mu poradził nieznajomy, a po upływie tygodnia oświadczył się pannie z okolicznej miejscowości. Oświadczyny zostały przyjęte, wyprawiono huczne wesele, a młodzi żyli długo i szczęśliwie. Niestety nie doczekali się potomstwa.
Przyszedł wreszcie czas, gdy Bożydar musiał rozstać się z życiem doczesnym – wówczas nieznajomy pojawił się po raz trzeci. Wziął go za rękę i zaprowadził pod Czarną Kopę, skały się rozsunęły i weszli do mrocznych czeluści. Stąd nie było już wyjścia, nieszczęsny Bożydar skazany został na potępienie w nieskończonej otchłani piekła. Za swą lekkomyślność i chęć szybkiego zysku utracił szansę godnego życia na innym świecie. Słuchając rad nieznajomego, własną ręką na skale podpisał na siebie wyrok. Tym "życzliwym" osobnikiem był czart w ludzkiej skórze i to on skwapliwie wypełniał życzenia Bożydara. W górach jest dużo kamieni, pod którymi znajduje się woda. Gdy w potoku był niski poziom, podnosił kamień i wypuszczał strumień, który poruszał młyńskie koło. Bywały też suche tygodnie, wtedy nie miał innego wyjścia, siadał więc na łopatki koła, by swym ciężarem wprawić je w ruch. Napracował się sporo przez wiele lat, ale jego wysiłek nie poszedł na marne, pozyskał jeszcze jedną duszę do swych nikczemnych celów.
Wdowa przeżyła młynarza zaledwie o kilka lat, a młyn spłonął od uderzenia pioruna. Po wielu latach w tym samym miejscu wzniesiono młyn murowany. Na pamiątkę tego osobliwego wydarzenia nazwano go Czarcim Młynem, aby ustrzec się jednak odwiedzin przebiegłego czarta, należy zgodnie z tradycją dotknąć metalowej głowy lwa, która jest umieszczona w tym celu na drzwiach wejściowych.
Źródło: Świeradów-Zdrój
© Góry Izerskie 2006-2023
http://www.goryizerskie.pl