• start » Góry Literackie » Gorączka
Napisany: 2022-10-08
Jezus milczy. Jest chory i słaby. Nikomu nie pomoże...
Góry parują jak w gorączce. Mleczne obłoki spływają w dolinę, pokrywając wszystko drobniutkimi kropelkami rosy. Ludzie boją się nocy, bo nocą mięśnie i kości bolą najbardziej. Gorące czoła palą, a majaki są tak realne, że nie sposób odróżnić ich od rzeczywistości. Blady księżyc, czy twarz diabła? Gwiazdy, czy mroczki przed oczami wypełzły niczym węże z głowy i chichoczą, aż bolą uszy?
Jest rok 1613. Krobsdorf* jest chora. Jest bardzo chora. Hertz opuszcza las z koszem pełnym grzybów i wchodzi do chaty. Czuje się słaby i wyczerpany, jakby całe pole przeorał rękami. Hertha jest blada i zarażona — to widać od razu. Sine, spieczone i zaciśnięte wargi są tak suche, że niemal szeleszczą przy najdrobniejszym odruchu, przy próbie wydawania z siebie jakiegokolwiek dźwięku.
Wyciera mokre od potu czoło dziecka. Chłopiec oddycha niewyczuwalnie, aż matka przykłada twarz do jego ust by się upewnić, że żyje. Cienka jak bibuła skóra łuszczy się, a spod niej wyzierają ciemnofioletowe żyły. Pierś chłopca zapada się coraz głębiej, można policzyć żebra, stojąc w drugim kącie chaty.
Mężczyźni, dwaj z tej samej chaty, przywiązali konia do wozu i spakowali toboły. Mieli uciec na północ. Przez góry, na południe nie mieliby szans się przedrzeć. Mieli uciec, ale młodszy z nich, prawdopodobnie ojciec dziecka, upadł nagle i rozciągnął się w błocie. Serce zwolniło, a po chwili stanęło. Przywlekli go do chaty, umyli, ubrali. Ludzie gadają, by spalić trupa. By każde truchło, które już nie jest żywym człowiekiem, potraktować ogniem razem z zarazą, która wciąż w nim jest. Nikt nie ma na to odwagi, tak po prostu spalić człowieka, który jest bliski. Bóg nie wybaczy, nie wpuści do siebie spalonej na popiół duszy.
Starszy mężczyzna umiera na słomie w stodole. Nie podniesie się, nie ma już sił i właściwie jest już bardziej martwy niż żywy. Nie słyszy głosów z zewnątrz, majaczą zmory z innego świata. Nikt nie ma siły odwiązać konia, po kilku dniach padnie wyczerpany bez kropli wody i przewróci się łamiąc drewniany dyszel.
Kobieta z podwórka wchodzi do wewnątrz, siada na taborecie. Nad wejściem jest krzyż, a z niego zwisa słabe i bezwolne ciało Jezusa. Kobieta pyta go dlaczego zabiera jej bliskich? Jezus milczy. Jest chory i słaby. Nikomu nie pomoże, raczej sam potrzebuje pomocy. Spod żebra spływa mu krew.
Zanim Hertha zrozumie, że nikt z nich nie ocaleje, ucieka z izby i biegnie po księdza, ale w połowie drogi zawraca. Nie ma już siły. Wie, że dziecko ją poczuło, zobaczyło we śnie i uśmiechnęło się. Śnieżnobiałą kostuchę. Chłopiec jest już po tamtej stronie; już się nie boi. Matka płacze. Umrze następnego dnia. Kobieta siedząca na taborecie ucieknie nad brzeg Kwisy. Zanurzy dłonie w lodowatej wodzie i obmyje twarz. Dwukrotnie. Później rozbierze się do bielizny i wejdzie w lodowaty nurt górskiej rzeki, zgasi palące od gorączki ciało, poczuje chwilową ulgę, ale i ostre ukłucie w płucach. Upadnie i popłynie w dół rzeki. Tak właśnie umrze. Szczupaki delikatnie będą kąsać jej ciało.
Anno Domini 1613 zakończy się śmiercią. Przeżyje tylko sędzia i jego rodzina.
______________
*) Krobsdorf = dzisiejsza Krobica
Tagi: · Świeradów-Zdrój · opowiadanie · Notatnik Świeradowski
Linki: · Ostatni pociąg · Świąteczny okruch · Lord, Duch i Flins · stacjakultury.swieradowzdroj.pl
© Góry Izerskie 2006-2023
http://www.goryizerskie.pl