Napisany: 2012-10-24
Nadchodzi czas zimowy. To pora, kiedy możemy tylko pomarzyć o świeżych warzywach, ziołach, owocach... Ale zaklęte w szklanych, zakręcanych "szkatułkach" mogą sprawić równie cudowne doznania
Półka zielarska państwa Skwarkowskich jest zapełniona listkami, kłączami i kwiatami z własnego zbioru (fot. A. Małowiecka)
Postanowiłam poszukać słońca zamkniętego w słoikach. Wciąż wielu z nas przygotowuje własne przetwory, korzystając z płodów przydomowych ogródków. Trafiłam do, dużej tylko z nazwy, wsi na Pogórzu Izerskim, niedaleko Lwówka Śląskiego. W Rakowicach Wielkich, w niewielkiej kuchni, Państwo Krystyna i Andrzej Skwarkowscy podbili me podniebienie niesamowitymi przetworami. Z własnych owoców, ziół i warzyw, bez sztucznych nawozów, po prostu naturalnie.
Zielarstwem i "słoikARsTwem" małżeństwo zajmuje się od prawie 20 lat, kiedy to wprowadzili się do Rakowic. On z korzeniami w Łódzkiem, ona - z Małopolski. Początkowo, zmotywowani trudnymi warunkami finansowymi, przygotowywali "klasyczne" przetwory: soki, dżemy i powidła. Teraz słoiczki zapełnione coraz bardziej fantazyjnymi przetworami - miodem z mniszka lekarskiego, dżemem z cukinii, a nawet powidłami z arcydzięgla lekarskiego - znajdują miłośników wśród znajomych nawet z okolic Zielonej Góry.
- Furorę robi zawsze nasza marchewka, która smakuje jak prawdziwa... marchewka. Przyjeżdżają po nią przyjaciele z całej Polski! - chwali się Pani Krystyna. Ma czym.
Pan Andrzej zaś zajmuje się ziołami - poleca mi mączkę z kasztana jako piling do dłoni (działa!) i wyciąg z tego samego kasztanowca na zmęczone nogi. Podczas rozmowy częstuje nalewką z... nagietka. Liczymy zioła, które suszy na strychu na specjalnych, własnoręcznie wykonanych suszarkach. Siedemnaście gatunków. Ale zbieranie roślin to niełatwe zajęcie.
- Trzeba wiedzieć, którą część rośliny warto i można wykorzystać - tłumaczą małżonkowie. - Trzeba też wiedzieć do czego. Jest także kilka podstawowych zasad: zbierać zioła powinno się do południa, kiedy w roślinie jest najwięcej soków, a kwiaty - w południe, kiedy są najbardziej otwarte. I najważniejsze - zioła też można przedawkować - przestrzegają.
Państwo Skwarkowscy są dumni z tego, że ich skarbnica wokół domu jest całkowicie ekologiczna (fot. A. Małowiecka)
Skwarkowscy najbardziej dumni są z tego, że ich przetwory mają prawdziwy smak - szczycą się tym, że nie używają żadnych sztucznych nawozów ani polepszaczy smaków. Może właśnie dlatego słoiczek ich miodu z mniszka opróżniłam w jedno popołudnie, a słoik dżemu z cukinii (spróbujcie to znaleźć w sklepie!) świeci dnem już dobę po otwarciu.
Niestety, na uzyskanie dla ich wyrobów certyfikatu ekologicznej żywności w obecnych warunkach nie ma szans - z każdej strony ich posiadłości sąsiedzi-rolnicy stosują pestycydy. Na razie więc zadowalają się rozdawnictwem własnych przetworów. Działają też w lokalnym Stowarzyszeniu "Nowoczesna Wieś Rakowice". Marzą o tym, by ich magiczne słoiczki trafiły do wielu spiżarni smakoszy ceniących zdrową, lokalną żywność.
© Góry Izerskie 2006-2023
http://www.goryizerskie.pl