• start » Astroturystyka » Izerska zima z kometami
Napisany: 2013-11-15
Towarzystwo Izerskie i Instytut Astronomiczny Uniwersytetu Wrocławskiego ogłosiły konkurs fotograficzny "Komety w Górach Izerskich"
Komety są nikczemnymi gwiazdami. Za każdym razem, gdy pojawią się na południu, staje się coś, co niszczy stare i ustanawia nowe. Gdy pojawiają się komety, wieloryby umierają. Gdy kometa pojawia się w gwiazdozbiorze Hydry, jest wojna, a niektórzy spiskują, by obalić cesarza. Ryby i sól są drogie. Cesarz umiera. Ryż także staje się drogi. Cesarza nie ma w kraju. Ludzie nienawidzą życia i nawet nie chcą mówić o nim.
Tkanina z Mawangdui, 300 p.n.e
Nieodłącznym atrybutem każdej szopki bożonarodzeniowej jest „gwiazda ogoniasta” - kometa. Mimo, że tak naprawdę, to nie kometę obserwowało trzech mędrców, ale wyjątkową koniunkcję Jowisza i Saturna. Kometa w tradycji bożonarodzeniowej pojawiła się na początku XIV w., kiedy Giotto di Bondone umieścił ją na jednym z fresków, które malował w kaplicy Capella degli Scrovegni al Arena w Padwie. Giotto obserwował kometę w 1301 r. i był pod tak wielkim jej wrażeniem, że doszedł do wniosku, iż to spektakularne zjawisko musiało towarzyszyć narodzinom Jezusa.
Skoro komety potrafią tak mocno odcisnąć się w umyśle obserwatora, to warto zapolować na kometę i zobaczyć ją w pełnej krasie. W tym roku mamy ku temu szczególną okazję. Obserwatorzy na półkuli północnej mogli obserwować wiosną dwie dość jasne komety. Jedna z nich, C/2011 L4 (PanSTARRS), była przez kilkanaście dni widoczna nieuzbrojonym okiem. Jednak prawdziwe fajerwerki czekają nas jesienią i zimą. W momencie pisania tego tekstu (początek listopada) na niebie widoczne są aż cztery komety: C/2013 R1 (Lovejoy), 2P/Encke, C/2012 X1 (LINEAR) i C/2012 S1 (ISON). Do ich obserwowania wystarczy lornetka lub niewielki teleskop.
Jedna z komet widocznych jesienią i zimą ma szansę stać się bardzo jasnym obiektem. Odkryta została w 2012 roku, kiedy znajdowała się ponad 5 jednostek astronomicznych od Słońca, w okolicy Jowisza. To wyjątkowa sytuacja, bo komety nie są wcale dużymi obiektami. Ich skalno-lodowe jądro rzadko przekracza rozmiar kilku kilometrów. Kometa C/2012 S1 (ISON) wydawała się być duża - widoczna z odległości kilkuset milionów kilometrów, z dobrze zarysowanymi gazowymi atrybutami - głową i warkoczem. Z tego powodu stała się od razu sławna. Przewidywane zmiany jasności wyraźnie pokazywały, że kometa może stać się obiektem, który będzie widoczny nawet w dzień. Te oczekiwania nie były bezpodstawne. Kometa C/1995 O1 (Hale-Bopp) została odkryta w momencie, gdy znajdowała się między orbitami Saturna i Jowisza. Jej jądro miało 60 km, a nieuzbrojonym okiem można ją było obserwować przez 18 miesięcy, ale nie osiągnęła wystarczająco dużej jasności, aby można było ją obserwować w dzień.
Tak jasne obiekty są widywane bardzo rzadko. Jedną z niewielu takich komet, tzw. Wielką Kometę Dzienną, obserwowano w 1680 roku. Była przedstawicielką bardzo interesującej grupy komet, tzw. komet muskających Słońce (sun grazing comet). Są to obiekty, które w peryhelium przechodzą bardzo blisko powierzchni Słońca. Zazwyczaj jest to parę milionów kilometrów, ale nieraz zdarzają się sytuacje wyjątkowe - tak jak w przypadku komety C/2011 W3 (Lovejoy). Ten niewielki obiekt (rozmiary jądra rzędu kilkuset metrów) przeleciał w odległości 140 000 km od fotosfery słonecznej. Mniej niż połowa odległości Ziemia-Księżyc! Oznacza to, że kometa przeleciała przez obszar niskiej korony słonecznej, gdzie temperatura sięga 2 mln Kelwinów. Co najciekawsze, kometa przeżyła to spotkanie, a porządnie rozgrzana - stała się bardzo jasnym obiektem, który przez pewien czas można było podziwiać, ale tylko na południowej półkuli ziemskiej.
Niestety, w ostatnich kilkunastu latach wszystkie jasne komety były widoczne jedynie z półkuli południowej. Praktycznie od 1997 roku, kiedy obserwowaliśmy kometę C/1995 O1 (Hale-Bopp), nie było żadnego spektakularnego obiektu widocznego nad Europą. Dlatego ogromną radość sprawiają nam tegoroczni kometarni goście. Dlaczego radość, skoro komety od zawsze zwiastowały nieszczęście, głód, wojny i śmierć? Po prostu dlatego, że współcześnie znamy komety wystarczająco dobrze, aby się ich nie bać, a jedynie skupić na odkrywaniu tajemnic i podziwianiu ich piękna.
Dwa miesiące później, 16 maja 2013 r., Kometę C/2011 L4 wciąż łatwo można było dostrzec przez lornetkę
Nie zawsze tak było. Dawniej wierzono, że kometa pojawiająca się na niebie przynosi złe wieści. Możliwe, że jedną z przyczyn tych strachów było to, że komety często wyobrażano sobie jako obiekty z kształtu podobne do miecza. Jan Długosz pisał o roku 1211: „Tegoż roku, w miesiącu maju ukazała się kometa, która ogon swój rozciągając od wschodu ku zachodowi, przez dni osiemnaście błyszczała na niebie, a jako najbardziej wysuniona ku krajowi Ruskiemu, wróżyła im klęskę, którą roku następnego poniosły od napadu Tatarów”. No cóż, trudno się nie zgodzić. Pojawiła się kometa, kraj Ruski poległ. Zaraz, zaraz... A co z Tatarami? Przecież im niechybnie wróżyła zwycięstwo! Jednak niewielu było w stanie wyrwać się z objęć strachu i spojrzeć na komety trzeźwym okiem.
Jednym z takich ludzi był Stanisław Lubieniecki - polski astronom żyjący w XVII w. Lubieniecki napisał wielkie dzieło Theatrum cometicum, w którym zebrał informacje na temat 415 komet odkrytych do 1655 r. Zrobił jednak rzecz, której nikt przed nim nie spróbował. Wynotował wszystkie ważne zdarzenia jakie miały miejsce w czasie pojawienia się każdej z komet i doszedł do wniosku, że zarówno tych negatywnych, jak i pozytywnych jest równa liczba. Zatem, jak pisze Lubieniecki, nie ma podstaw do tego, aby stwierdzić, że komety zwiastują nieszczęścia. Jednak nie wszyscy mieli tak otwarte głowy jak Lubieniecki i komet bano się nadal.
Wróćmy do komety C/2012 S1 (ISON). Po początkowej euforii okazało się, że kometa nie jaśnieje tak gwałtownie jak spodziewaliśmy się. Jednak należy pamiętać, że od maja do lipca kometa widoczna była na ziemskim niebie w niewielkiej odległości kątowej od Słońca, co utrudniało prawidłowe oszacowanie jej jasności. Od września warunki do obserwacji uległy poprawie i okazało się, że kometa jaśnieje - wciąż dając szansę na to, że stanie się obiektem, który doświadczony obserwator będzie mógł zobaczyć nawet w dzień.
W listopadzie kometa C/2012 S1 (ISON) systematycznie zwiększa swoją jasność. Jednocześnie zbliża się do Słońca, ale tym razem to zbliżanie nie jest jedynie pozorne, widoczne na ziemskim niebie, tak jak obserwowaliśmy je w lipcu, a rzeczywiste zmniejszanie odległości między nią a Słońcem. Zbliżanie będzie trwało do momentu, aż kometa osiągnie peryhelium swej orbity, w odległości zaledwie 1.8 mln kilometrów od fotosfery Słońca. Ponieważ jest ona kometą muskającą Słońce spodziewamy się, że po przejściu przez peryhelium może nastąpić jej gwałtowne pojaśnienie i istnieje szansa na spektakularny widok na grudniowym niebie. Kometa C/2012 S1 (ISON) przejdzie przez peryhelium 28 listopada 2013 roku, a 26 grudnia odległość między nią a Ziemią osiągnie minimalną wartość 0.42 jednostki astronomicznej (około 70 mln km). To oznacza, że mamy bardzo duże szanse na niepowtarzalne święta z kometą na niebie.
Tagi: · obserwacje astronomiczne · Izerski Park Ciemnego Nieba · ciemne niebo
Linki: · Komety w Górach Izerskich · Jak znaleźć kometę? · www.astro.uni.wroc.pl · www.towarzystwoizerskie.org
© Góry Izerskie 2006-2023
http://www.goryizerskie.pl