• start » Informacje » Śladami w przyszłość
Napisany: 2015-09-18
Nasz szlak to próba zmiany nastawienia do Bogatyni jej mieszkańców – mówi pomysłodawczyni ścieżki "Śladami przeszłości"
Z Marzeną Szkudlarek, liderką grupy wolontariuszy PGE "Pomagamy", którzy wyznaczyli szlak turystyczno-edukacyjny w Bogatyni rozmawia Arkadiusz Lipin.
AL: Turystyka w Bogatyni, jest trochę jak potwór z Loch Ness.
MSz: Tak, sporo się mówi o turystyce w Bogatyni, ale mało kto myśli o tym poważnie. Ani mieszkańcy, ani władze nie doceniają walorów turystycznych miasta. Po kolei giną obiekty wyjątkowe, zastępowane nowymi, tylko że niezbyt ciekawymi budynkami. Takimi, które mogą być wszędzie. Nie docenia się ani domów przysłupowych, ani zabudowy pensjonatowej Opolna, ani obiektów poprzemysłowych.
Bo wielu wciąż uważa, że to poniemieckie?
Przecież Górne Łużyce to nie są ziemie niemieckie. Najdłużej w historii należały do Czech, a potem do Saksonii [która w ogromnym stopniu była dawniej zasiedlona, przez żywioł słowiański - przyp. AL]. Ludzie tego nie wiedzą. Myślą, że mieszkają na Dolnym Śląsku, który był piastowski, ale zagrabili go Niemcy i w końcu sprawiedliwie wrócił do macierzy. Myślą też, że każdy kościół zawsze był katolicki. Sama tak długo myślałam, bo tak nas nauczono w szkole.
Spod dawnej bogatyńskiej stacji kolejowej na Guślarz w Górach Izerskich - 8-kilometrowa podróż w czasie i przestrzeni (fot. Franciszek Romaniak)
Szlak, który wymyśliłaś i z koleżeństwem wyznaczyliście, to zmieni?
Wiele osób, które od urodzenia mieszkają w Bogatyni nie wie jak iść na Guślarz. Nie wie, że zaraz za granicą jest replika wczesnośredniowiecznej osady, i że odbywają się tam ciekawe wydarzenia. Ludzie nie wiedzą o nowej hrzebenovce, i w ogóle nie wiedzą, jaki stamtąd jest piękny widok. Ja lubię spacerować po Wachtbergu [wzgórze Koło Obserwatora – przyp. AL] i zachwyciła mnie lokalizacja pomnika poległych, wśród głogów, pod lipami.
Jak im to przekazać? Rozgłaszam w mass-mediach walory Bogatyni od 20 lat. Nie odniosło to wielkiego skutku. Ty postawiłaś na zaangażowanie współmieszkańców.
Jestem pracownikiem PGE. Otrzymałam informację o II edycji wolontariatu pracowniczego PGE "Pomagamy". Zainteresowałam się, bo od dawna myślałam o wytyczeniu ścieżki do Jasnej Góry i na Guślarz.
Pomyślałam "warto wziąć w tym udział". Napisałam projekt, który musiał spełnić stosowne warunki: zespół musi składać się z pracowników PGE, można włączyć do niego cztery osoby spoza firmy - jako członków wspierających, trzeba znaleźć beneficjenta, i wreszcie przedstawić główne założenia.
Otwarcie szlaku ŚLADAMI PRZESZŁOŚCI 12 września 2015 r. przed Dworcem Historycznym w Bogatyni. Przemawia wiceburmistrz - Dominik Matelski (fot. Franciszek Romaniak)
Dziś premiowane są projekty, które zakładają działanie na wielu płaszczyznach, po których pozostaje trwały ślad. Do kogo skierowaliście swój pomysł?
Wybraliśmy Międzyszkolne Koło Krajoznawczo Turystyczne TRAMP w Bogatyni. W projekcie jako spodziewane rezultaty założyliśmy warsztaty dla młodzieży i dorosłych o geocachingu i umiejętności posługiwania się narzędziami do nawigacji w terenie (GPS, aplikacje na smartfon). Jako korzyści wymieniłam atrakcyjny szlak spacerowy do uprawiania turystyki rodzinnej, wzmacniający świadomość i wiedzę na temat dziedzictwa kulturowego miasta i okolic.
Jak (d)oceniono Twój projekt?
Został nagrodzony, przyznano na jego realizację 5000 zł.
Na co chciałaś zwrócić uwagę bogatynianom wybierającym się na spacer "Śladami przeszłości"?
Początkowo miały być tylko 3 tablice: przy dworcu, w Jasnej Górze i na rozdrożu ze spaloną wiatą, które ja po swojemu nazywam Rozdrożem pod Granicznym Wierchem. Tematem ścieżki historycznej miały być pomniki poległych w I wojnie światowej mieszkańców dzisiejszej gminy bogatyńskiej. Ścieżka, musiała więc prowadzić przez "Pomnik" [wzgórze między ulicami Chopina, Kusocińskiego i Energetyków - przyp. AL] oraz Wachtberg. Niestety w trakcie uzgadniania przebiegu szlaku okazało się, że to wzgórze jest prywatne, a właściciel nie wyraża zgody na oznakowanie szlaku przez swój teren.
Montaż tablic na trasie szlaku - pierwsza tablica stanęła przy Dworcu Historycznym w Bogatyni (źródło: Marzena Szkudlarek)
Nie załamałaś rąk.
Urodził się plan ratunkowy. Nad Miedzianką, przez historyczną część miasta, z domami przysłupowymi, nowymi mostami i kładkami, nowymi chodnikami i brukowanym bulwarem. Wszystko jest własnością gminy, co ułatwiło formalności.
Gdyby wszystkie plany ratunkowe były lepsze od pierwotnych... Sądzę, że aktualny przebieg w znacznie pełniejszy i ciekawszy sposób pokazuje przeszłość Bogatyni. Jest zarazem ciekawą trasą na niedzielny spacer.
W zamyśle było połączenie z czeską siecią szlaków. Punktem stycznym jest Guślarz, na który wytyczyliśmy z górnołużyckiej strony czerwony łącznik. Z Czech można się dostać drogą z zielonego szlaku turystycznego [Przemytniczej Ścieżki Edukacyjnej - przyp. AL]. Chcielibyśmy przedłużyć szlak do Opolna, przez Oppelsberg [Granicznik – przy. AL] z kamieniem rodziny von Oppeln, i dalej starą drogą do granicy w kierunku Uhelnej.
Szlak to nie tylko droga oznakowana w terenie. Na trasie, kto tylko ma chęć i potrafi, ma okazję zapoznać się ze sporą dawką informacji.
Tablice przy trasie nie są poświęcone jednemu obiektowi. Są pretekstem do przedstawienia historii miasta: Dworzec Historyczny - kolejce wąskotorowej, bulwar - budownictwu łużyckiemu, Park Preibischa - przemysłowi włókienniczemu i działalności rodziny Preibischów. Przy "sztachetówie" [dawna gospoda, a dziś świetlica o fatalnej nazwie Multifunkcjonalne Centrum Trójstyku - przyp. AL] wtrąciłam swój ulubiony Wachtberg i pomniki wojenne, a w Jasnej Górze - Guślarz, Novą Hřebenovkę i Curię Vitkov.
Rajd historyczny ŚLADAMI PRZESZŁOŚCI w piękną pogodę okazał się świetną wycieczką (fot. Franciszek Romaniak)
To inspiruje do pogłębiania wiedzy o mikroregionie. Każdy kogo zainteresuje historia okolicy, może ją poznać lepiej z opracowań i książek.
Pisząc teksty do tablic starałam się nie wdawać w szczegóły, nie spisywałam tekstów, ale korzystałam z dostępnych powszechnie źródeł.
Treść tablic jest bogata. Ilustrowana współczesnymi i archiwalnymi fotografiami, mapkami.
Tablice miały być tam, gdzie ławeczki - udało się prawie wszędzie. Jak ktoś się zmęczy - może odpocząć. Marzy mi się większa liczba prostych, tanich ławek, np. z bali. Mogły by być fundowane przez organizacje, firmy i osoby prywatne. Może uda się zrealizować pomysł w kolejnej edycji?
Wyznaczyć szlak, ustawić wzdłuż niego tablice informacyjne itp. nie jest łatwo, ale chyba trudniej zachęcić ludzi do jego uczęszczania?
W ramach promocji szlaku wymyśliliśmy przejście trasą i nazwaliśmy to wydarzenie "I rajd historyczny Śladami przeszłości". Tak przecież nazywa się ścieżka. Pierwszy, bo mam nadzieję, że będzie to impreza cykliczna, z każdym rokiem lepiej dopracowana i w całości organizowana przez BOG-TUR. W tym roku jego "historyczność" polegała na quizie wiedzy historycznej o Bogatyni.
Rajd to nie jedyny punkt programu promocyjnego?
Od maja przygotowywaliśmy grę terenową opartą na geocachingu. W akcji maczały palce dwie starsze keszerki. Obie kreatywne, uwielbiające pracę społeczną - moja mama Danwia i moja ciocia - Koliber. No i oczywiście my: ja (mój keszerski nick jest obciachowy, niech zostanie tajemnicą) i Rysiek [Ryszard Rakucki - przyp. AL], czyli keszer Rychozol.
Gry terenowe zazwyczaj odnoszą się do jakiejś fabuły.
Guślarz kojarzy się z Gusłami, więc wymyśliliśmy postaci ze słowiańskich wierzeń. W ruch poszły banalne czarownice, diabły, wiedźmy, strzygi, zmory, ale też "czarnoksięskie" zwierzęta: nietoperze, żmije, ropuchy, puchacze. Także rodzime rusałki, wodniki, boginki. Doczytałam nawet o dziwożonach i południcach, przypomniał mi się też górnołużycki Biełobóh i Czornobóh, a nawet Flins. Z burzy mózgów wyłonił się pomysł.
Stworzyliście mały guślarski świat...
Na kredkami rysowanej mapie nanieśliśmy "krainy lasu", czyli Dęby Driad, Mroczny Jar, Gaj Strzyg, Świątynia Dumania (stara ławka, a właściwie miejsce po ławce - same bazaltowe słupki, do których Rychozol przykręcił dwie deski; może jakiś czas pobędą...). Oznakowane drewnianymi tabliczkami. Dwanaście keszy to anty-maskotki: strzyga, Baba Jaga, czarny demon, nietoperz, puchacz, południca, czarownica, diabeł i wisielec. Zrobiła go Koliberka wykorzystując sznur od komunijnej alby mojej córki (sic!). Zamontowany na Wzgórzu Wisielców cieszył się największym powodzeniem. Tak dużym, że aż zaginął [śmiech].
Choć Lysý vrch to sąsiednia góra, na Guślarz zleciały się wiedźmy.
W teren zostały zaproszone wolontariuszki: gimnazjalistki i licealistki - moja córka z koleżankami. Dzięki uprzejmości dyrektorki, z Bogatyńskiego Ośrodka Kultury wypożyczyliśmy stroje. Dziewczyny zrobiły sobie makabryczne makijaże i miały za zadanie wprowadzać w nastrój zabawy.
Z powodzeniem. Widziałem. W "krainach lasu" było sporo keszerskiego sprzętu.
Z Danwią, Kolibrem i Rychozolem zamierzyliśmy skrytki. Rychozol przygotował pozostałe niemagiczne skrytki (otwierane pieńki, kłody na zawiasach, pojemniki na żyłkach, wiaderka, na wysokości i nisko, ciekawe i bardziej zwyczajne - wszystkie z profesjonalnymi muglokartami, naklejkami i logbookami. Rysiek jest perfekcjonistą.
To jednak nie było tylko chodzenie po "Niesamowitym lesie", lecz gra.
Wspólnie opracowaliśmy dwie karty startowe, na pierwszej każda drużyna miała cztery skrytki, inne od pozostałych drużyn. Z logbooków trzeba było przepisać kody, podstawić do wzoru i obliczyć współrzędne bonusu. Bonus był jeden dla wszystkich grup - torebka boginki na Guślarzu. Tam też można było dostać napój i batonik. W torebce znajdowały się karty na drugi etap - klucz do wszystkich skrytek. Zabawa polegała na znalezieniu jak największej liczby skrytek w ciągu 3 godzin.
I oczywiście czegoś się dowiedzieć.
Wprowadzając element edukacyjny wymyśliłam kesz-multi, która wymagała dokładnego zapoznania się z pomnikiem poległych oraz kesz-list, która pokazywała stare kamienie graniczne lasów należących do rady miasta Żytawy. Była też zagadka o geocachingu, autorstwa Danwi - kto był na warsztatach, nie miał problemu.
Właśnie. Najpierw przygotowaliście uczestników do tej gry.
Gra była pomyślana dla adeptów geocachingu, którzy jeszcze nie mieli styczności z taką zabawą. Nie ogłaszaliśmy jej w formie eventu na stronie geocaching.com, ale dzień wcześniej zorganizowaliśmy warsztaty. Poprowadził je Rychozol, który przygotował świetną, dowcipną prezentację. Zaskoczył mnie - szacun!
Choć nie promowaliście wydarzenia, poprzez największy wortal keszerów, nie było to wydarzenie zamknięte.
Na Facebooku utworzyłam wydarzenie "Gusła na Guślarzu", tam jest trochę zdjęć, materiałów, wyniki zawodów i parę komentarzy. Szkoda, że nie udała się propaganda i było tylko 19 drużyn (byliśmy gotowi na 30).
Ładne tylko. Kiedyś w Zawidowie na moją opowieść o Górach Izerskich przyszło 5 osób, w tym mój siostrzeniec z dziewczyną. Wróćmy do rajdu - to było wcale nie małe przedsięwzięcie.
Obsługę techniczną rajdu: kierownika trasy, pieczątki, przyjmowanie wpisowego, wydawanie materiałów rajdowych, wypisywanie dyplomów itp., zapewnili członkowie BOG-TUR. Bractwo Ziemi Bogatyńskiej udostępniło na czas otwarcia szlaku Dworzec Historyczny. A na zakończenie rajdowicze zostali ugoszczeni na posesji państwa Wandy i Tadeusza Poddębniaków w Jasnej Górze. Udostępnili teren, media, udzielili pomocy w rozkładaniu sprzętu i wydawaniu posiłków dla uczestników, a przede wszystkim wytrzymali hałas i zamieszanie wokół domu.
W białych koszulkach z nadrukiem "POMAGAMY" widziałem jeszcze kilku wolontariuszy.
Piknik przygotowała Gosia Wójcicka-Milewska wraz z rodziną i koleżankami ze stowarzyszenia "Góra Możliwości". Ugotowały bigos, zrobiły kompot, upiekły ciasta i wytopiły smalec. Wydatnie pomagał w dopięciu całości sołtys Jasnej Góry - Krzysztof Legeżyński. Poza transportem sprzętu, dostarczył akcesoria i drewno na ognisko. Wszystkim ogromnie dziękuję!
Na "polanie piknikowej" Wandy i Tadeusza panował nastrój rodzinnego festynu.
Nie wiem kto lepiej się bawił: my - organizatorzy, czy uczestnicy. My na pewno mieliśmy frajdę i satysfakcję z dobrej roboty.
Kilka lat temu w Bogatyni padło hasło OŻYWIĆ GUŚLARZA. Coś się wokół góry dzieje, ale chyba wciąż za mało, by powiedzieć, że góra "żyje". Sądzisz, że szlak "Śladami przeszłości", I rajd historyczny "Śladami przeszłości" i "Gusła na Guślarzu", rozruszają lokalną turystykę?
Wiem, że nie można nikogo uszczęśliwiać na siłę, ale gdyby tak chociaż kilka osób dzięki ścieżce pomyślało "ładną tu mamy okolicę", a po przeczytaniu tablic doszłoby do wniosku, że nasza okolica jest ciekawa - to może inaczej popatrzyliby na Bogatynię. Może zmieniliby nastawienie do przedwojennych mieszkańców?
Wszyscy wierzymy w najmłodszych, wedle porzekadła o nasiąkającej skorupce. Ktoś jednak musi ich nauczyć miłości do swej górnołużyckiej ojczyzny.
Nasz szlak to próba zmiany nastawienia do Bogatyni jej mieszkańców. Jeśli sami mieszkańcy nie widzą nic ładnego, ani ciekawego w swoim mieście, to nigdy nie będzie przychylności dla projektów turystycznych. Niech więc spacerują, czytają, pomyślą, a może tak ja, popatrzą na Bogatynię przychylnie?
Wszystkim to wyjdzie na dobre...
Tagi: · szlaki turystyczne · zabytki · atrakcje turystyczne
Linki: · Śladami przeszłości · Pierwszy rajd pierwszym szlakiem · Kogo trzeba ożywić?
© Góry Izerskie 2006-2023
http://www.goryizerskie.pl