Napisany: 2011-03-28
Wszystko, czego nie wiecie o Szklarskiej Porębie, ...bo archiwum przepadło - przeczytacie w monografii. Opowiada o niej współautor - Przemysław Wiater
Antonina Małowiecka: Czy Szklarskiej Porębie jest potrzebna monografia?
Przemysław Wiater: A czy potrzebne nam jest rozumienie historii, bez którego trudno jest patrzeć w przyszłość? To może wielkie słowa, ale znajomość historii pozwala nam przede wszystkim popatrzeć w przeszłość, ale też określić miejsce, w którym jesteśmy i przyszłość, ku której zmierzamy.
Czy ludzie potrzebują tej monografii? Sądząc po już widocznym zainteresowaniu - tak!
Przez ponad pół wieku "demokracji ludowej" utrwalana była wersja historii, według której nasze tereny to ziemie piastowskie, na któreśmy "powrócili". Po średniowieczu powstała luka, zapełniana dopiero po 1945 r. Niekoniecznie zgodnie z prawdą. Po 1989 roku gwałtownie wzrosło zainteresowanie historią lokalną, historią małych ojczyzn. Okazało się, że przed nami też żyli tu ludzie. Tak samo czuli, mieli podobne problemy.
Może tak było wygodniej? I tak wszystko wokół krzyczało, że jest poniemieckie...
Po 1945 roku ówczesnym władzom zależało na zapewnieniu specyficznego komfortu psychicznego nowym mieszkańcom Ziem Odzyskanych, przybyszom z różnych stron Polski. Poprzez podawanie półprawd o piastowskiej historii tych ziem chcieli wywołać przekonanie, że ludzie wrócili na swoje. A przecież do Polski należały one mniej więcej od X do połowy XIV wieku. Jednak historia społeczna to nie apteka - nic tu się nie da zmierzyć dokładnie, bezstronnie, od linijki. Procesy historyczne trwają, są rozłożone w czasie. Po 1945 r. z przyczyn politycznych nacisk był położony na zamazywanie niemieckiej historii Śląska - często traktowanego jako obszar rabunkowy. Szabrownictwo zresztą miało charakter zarówno prywatny, jak i oficjalny, instytucjonalny, państwowy. Nikt nie prowadził wtedy statystyk ani badań, ale według mojego rozeznania w Szklarskiej Porębie co najmniej 20 procent budynków istniejących jeszcze wiosną 1945 roku w niedługim czasie przestało istnieć. Niszczały rozkradane niezamieszkane, ulegały spaleniu lub po prostu się rozpadały z zaniedbania.
Co najbardziej Pana zaskoczyło podczas pisania monografii?
Chyba ogrom zadania, mimo, iż historią Szklarskiej Poręby zajmowałem się od kilkunastu lat. Choć zdawałem sobie sprawę, że będzie to praca specyficzna, ze względu na wielość dziedzin, które się tu rozwijały: działalność Walończyków, hutnictwo szkła, kolonia artystyczna, proces przekształcania się osady hutniczej w najbardziej znany ośrodek turystyczny Karkonoszy czy niebywały rozwój infrastruktury sportowo-turystycznej. Razem ze współautorem Ivo Łaborewiczem, bardzo się staraliśmy uniknąć wpadek, nawet najmniejszych pomyłek. Sam niedawno wytykałem takie w monografii Karpacza.
Zaskoczył mnie też mały szczegół, na który zwrócił mi uwagę Tomasz Pryll. Otóż okazało się, że nasza Huta to "Huta Józefiny", a nie, jak wszędzie czytamy, Huta "Józefina". To zmiana niewielka, ale odkręcenie tego błędu, który mocno już zakorzenił się w głowach, zajmie trochę czasu.
Do których źródeł najtrudniej było dotrzeć?
Do tych... których nie ma! W marcu 1945 roku archiwum Szklarskiej Poręby zaginęło. Załadowane na dwa wozy zostało wywiezione w kierunku Jakuszyc. Prowadziłem poszukiwania po polskiej, czeskiej i niemieckiej stronie granicy, rozmawiałem z członkami wspólnoty dawnych mieszkańców Schreiberhau w Bad Harzburg - nawet oni nie byli w stanie nic powiedzieć. Dlatego na stronach książki zaapelowałem: jeśli ktoś cokolwiek wie na temat archiwum to ja bardzo, bardzo proszę o informacje! Bo praca historyka bez archiwum to zadanie doprawdy trudne. Na szczęście w mieście wychodziła gazeta "Schreiberhauer Wocheblatter", w której znajdowały się odnośniki do informacji nawet z XVIII, XVII wieku, oraz nieoceniony dla każdego miłośnika Karkonoszy miesięcznik "Der Wanderer im Riesengebirge". Poza tym przeglądałem różne archiwa, relacje, książki, wspomnienia. Przekopałem się przez prawie trzy metry zbiorów archiwum budowlanego Szklarskiej Poręby.
Czy w historii Szklarskiej Poręby są jeszcze białe plamy?
Tak. Jest ich wiele. Oczywiście generalnie im dalej w przeszłość, tym trudniej. Poza tym okres dwóch wojen światowych, zwłaszcza drugiej, to także duże wyzwanie przy tworzeniu monografii. Gazety - czyli jedne z ważniejszych źródeł informacji z braku dostępnych archiwów - wychodziły rzadziej, albo w ogóle. A jeśli już wychodziły, to podlegały cenzurze, ograniczano ich nakłady w związku z brakiem papieru, często też zawieszano druk. Lata powojenne także są mało znane. Na przykład, pomimo intensywnej pracy historyków nadal nie wiemy, gdzie dokładnie w Szklarskiej Porębie odbyła się słynna konferencja Kominformu w 1947 roku. Nie wie tego nawet Instytut Pamięci Narodowej, który się do tego ostatnio przyznał. Jest kilka możliwości: Dom Wypoczynkowy "Olimp", Wysoki Kamień. Nie ma jednak żadnych potwierdzających te przypuszczenia dokumentów. Taką samą zagadką są powojenne losy Hali Legend (Sagenhalle). Wiemy, że została spalona, a obrazy zniknęły. Kiedy to się stało? Kto to zrobił? Co się dokładnie stało z obrazami? Do tej pory, mimo kilkuletnich starań, nie udało się ustalić.
Co czytelnika książki "Szklarska Poręba. Monografia historyczna" może zadziwić, zaciekawić?
Monografia historyczna Szklarskiej Poręby jest książką pionierską, pracą, jakiej dotychczas nie było. Wydawcą jest Związek Gmin Karkonoskich, a trudu edycji podjęło się jeleniogórskie wydawnictwo AD REM za co jako autorzy bardzo dziękujemy. Generalnie składa się z dwóch części; historii miasta od jego początków, aż po rok 2010 oraz części varia, czyli różne, która stanowi zbiór artykułów dotyczących wielu zagadnień szczegółowych i przyczynków. Mam nadzieję, że oprócz samego tekstu pozytywnie zaskoczyć może wielość ilustracji. Ponad 90 procent opublikowane jest po raz pierwszy. To fantastyczne zbiory pocztówek, rycin, map, fotografii pochodzących ze zbiorów Muzeum Karkonoskiego, jeleniogórskiego oddziału Archiwum Państwowego, z kolekcji prywatnych Grzegorza Sokolińskiego czy Bohdana W. Gintera, za udostępnienie których jeszcze raz chciałbym gorąco podziękować.
Poza tym udało nam się opublikować rzecz wyjątkową: dokument o sprzedaży huty szkła w Szklarskiej Porębie z dnia 7 sierpnia 1366 roku. W tym dokumencie nazwa Szklarska Poręba [niem. Schreiberhau] została wymieniona po raz pierwszy. Trudność polegała na tym, że sam dokument spłonął wraz z wrocławskimi archiwami podczas oblężenia miasta w 1945 roku. Zachowała się natomiast jego kopia w niemieckiej publikacji z 1939 roku. Udało się nam do niej dotrzeć. Ponownie przetłumaczyliśmy także część tekstów źródłowych, dzięki współpracy świetnego znawcy języka niemieckiego i miłośnika Karkonoszy - Tomasza Prylla. Odkryliśmy nowe znaczenia niektórych "tajemnych zapisków". Fascynatom tropienia historii ulicami miasta - dosłownie! - polecam spis zmieniających się nazw ulic Szklarskiej Poręby z lat 1910-2010. Książkę dopełnia indeks osobowy, bogaty wykaz literatury oraz wykaz Burmistrzów i Radnych z lat 1945-2010.
Niezwykła doprawdy jest wspomniana wielowątkowość: Walończycy, huty, artyści, sportowcy, żołnierze... A to wszystko kotłujące się i przeplatające w tak niewielkiej miejscowości!
I jeszcze jedno. W monografii czytelnik nie znajdzie sensacyjnych opowieści w rodzaju "tajemniczy oficer SS dnia tego i tego ukrył to i to tam czy tu...". Jesteśmy z Ivem Łaborewiczem historykami i wszystko, co opisujemy, znajduje potwierdzenie w źródłach. Zapewne w dziejach Szklarskiej Poręby wiele jest wątków sensacyjnych, które czekają jeszcze na odkrycie...
Dziękuję za rozmowę i do zobaczenia na spotkaniach autorskich.
Zapraszam na nie serdecznie!
Tagi: · Szklarska Poręba · szklarstwo · Walończycy
Linki: · Historia Szklarskiej Poręby · www.adrem.jgora.pl
© Góry Izerskie 2006-2023
http://www.goryizerskie.pl