Napisany: 2012-02-28
Z Anną umawiałyśmy się od początku grudnia. W rakietach śnieżnych na najwyższy szczyt Sudetów! Kilka razy przekładałyśmy wyjście. Ostatnio zatrzymał nas mróz -20°C plus wiatr powyżej 10 m/s
Ale w minioną niedzielę pogoda było dobra. Nareszcie ruszyliśmy na szlak. Przyłączyli się do nas Anny mąż i ich znajomy oraz nasza wspólna koleżanka Gosia wraz z chłopakiem - w sumie sześć osób. Jeszcze przed startem sprawdziłam, że o siódmej rano na Śnieżce było -5° i a wiało z prędkością 13 m/s. To niełatwe warunki. Idąc w kierunku Strzechy Akademickiej mijaliśmy świeże ślady. "No tak - jest twardo, ludzie idą w normalnym górskim obuwiu, a my tu wydziwiamy z rakietami śnieżnymi" - pomyślałam. Pół godziny później, mijający nas dwaj mężczyźni idący z góry, uprzedzali o zaspach. Gdy zobaczyli nasz sprzęt na nogach dodali tylko: "ale wy sobie poradzicie". Wkrótce dotarliśmy do miejsca, gdzie spotkani wcześniej panowie zawrócili.
Dojście do Strzechy zajęło nam półtorej godziny. Ratownik GOPR ostrzegł nas, że na Śnieżce typowo karkonoska pogoda...
Przy gorącej zupie w schronisku zapadła decyzja o rozdzieleniu grupy. Gosia i jej chłopak zostali w ciepełku, a my ruszyliśmy z zamiarem zdobycia Śnieżki.
Czas wejścia na szczyt nie różnił się od czasów letnich: z Domu Śląskiego do talerzy około 30 minut. Aby mieć moje towarzystwo na oku szłam jako ostatnia. Przy tym wietrze, mgle i śnieżnej zadymce, nie było szans, aby słyszeć nawoływania z odległości powyżej 50 cm. Gdyby nie łańcuchy na szlaku, nie zgodziłabym się na tę wędrówkę.
Wewnątrz talerzy - nowość. Przed zmianą ajenta w części gastronomicznej u góry była przestrzeń przeznaczona do konsumpcji własnych potraw oraz strefa bufetowa, gdzie własne kanapki i herbata były zakazane. Obecnie po remoncie obiekt wygląda dużo ładniej - nie ma tej brzydkiej ścianki działowej. Niestety gdy turysta chce zjeść lub napić się tego co przyniósł na plecach - musi wyjść na zewnątrz!
Kiedy zeszliśmy na przełęcz wiatr jakby ucichł, a mgły się rozeszły i wyjrzało słoneczko. Zupełnie jak w bajce o zaczarowanej wodzie i szklanej górze ;).
Dziękuję Annie, Stephanowi i Wernerowi za wspólne dzielenie trudów oraz Gosi i jej chłopakowi za miłe towarzystwo na części trasy. Gosiu - dziękuję bardzo! A reszcie mówię Danke sehr.
Tagi: · wędrówki · trasy piesze
· www.izer.pl · www.izerska.pl/Patrycja_Osciak___przewodnik_gorski__instruktor_art,139.html
© Góry Izerskie 2006-2023
http://www.goryizerskie.pl