ciasteczkaWażne: Pozostawiamy ciasteczka. Przeglądając nasz serwis AKCEPTUJESZ naszą politykę prywatnościOK, schowaj.

 

Magazyn Kulturalno-Krajoznawczy GÓRY IZERSKIE

GÓRY IZERSKIE na wyciągnięcie ręki
 

• start  » Było  » Po złote runo, przez Góry Izerskie

Napisany: 2012-06-29

Po złote runo, przez Góry Izerskie


Tablica ze znakami przy pirytowych sztolniach (fot. Przemysław Żuchowski)

Znów kombinowanie z literami. Było jednak dużo łatwiej niż poprzednio, bo część znaków już znaliśmy. Kolejnym punktem trasy były Zbójeckie Skały.
Od kopalni skierowaliśmy się w stronę czarnego szlaku, a potem w prawo. Jakieś czterdzieści, może pięćdziesiąt minut przyjemnego marszu wygodnym leśnym duktem i już mogliśmy podziwiać Skały zwane Zbójeckimi.
Długa na około 90-100 m grupa skalna jest świetnym punktem widokowy na Karkonosze. Gdzieniegdzie łagodny spad pozwalał na wdrapanie się na szczyty skałek, a w innym miejscu strome bloki skalne utworzyły jakby warownię nie do zdobycia. Ktoś rzeczywiście nadał temu miejscu trafną nazwę. Ze znalezieniem tablicy ze znakami był jednak problem. Obejście rozrzuconych w lesie wszystkich skał zajęło nam dużo czasu i nie przyniosło pożądanego efektu. Zaczęliśmy, więc zaglądać do płytkich grot. Też nic to nie dało. Słońce chyliło się ku zachodowi, a my krążyliśmy wokół Zbójeckich Skał jak dwa gawrony szukające szczęścia. Padł pomysł, żeby rozglądać się po drzewach. Tak, ale drzew, jak to w lesie, sporo. Mijały kolejne minuty i robiło się coraz bardziej szaro, a znaków nie było. "Może źle odczytaliśmy poprzednią tablicę?" - przemknęło mi przez głowę. Wkrótce los jednak się do nas uśmiechnął. Po wejściu, a właściwie wspinaczce na jeden ze skalnych szczytów, gdzie rosły dwa wysokie drzewa, zobaczyłem znaki. Ktoś zadał sobie wiele trudu, żeby ją tam powiesić i jak przypuszczam dużo ryzykował, aby urozmaicić zabawę. Z podnóża skał tablica była zupełnie niewidoczna. Można ją było dostrzec jedynie wspinając się na szczyt.

Na Zbójeckich Skałach (fot. Przemysław Żuchowski)

Chwila odpoczynku, łyk ciepłej kawy i znów niecierpliwe rozszyfrowywanie znaków. Udało się. Na tablicy widniał napis "Bobrowe Skały".
Musieliśmy jednak zrezygnować z dalszej drogi. Było już prawie ciemno, a że nocleg mieliśmy na Marysinie, to czekał nas jeszcze dłuuugi "spacerek". Do Bobrowych Skał nie bylibyśmy już wstanie dotrzeć przed nocą. To przecież, niedaleko Piastowa!
Wykąpani i pożywieni solidną kolacją jeszcze przed snem przeglądaliśmy mapy. Do Bobrowych Skał było daleko, a nie wiedzieliśmy ile jeszcze miejsc przyjdzie nam odszukać. Tak naprawdę nie znaliśmy też do końca wszystkich reguł zabawy, bo wcześniej nie spotkaliśmy się z Mincerzem. Wydawało się, że idzie nam dobrze. Mieliśmy jeszcze dwa dni zapasu. Rozważaliśmy czy jednak nie udać się do Chaty Walońskiej po wskazówki i kupon, który należało tam odebrać. Zrezygnowaliśmy. Wszystko skrzętnie notowaliśmy i do tego jeszcze robiliśmy zdjęcia. Kupon można przecież wypełnić po zakończeniu wyprawy.
Następnego dnia, około godziny ósmej rano, nie przewidując, co nasz czeka, wesoło wyruszyliśmy w drogę. Po dobrze przespanej nocy sił było dużo, więc droga do Szklarskiej Poręby Dolnej i dalej do Górzyńca minęła bez żadnych problemów. W Górzyńcu weszliśmy na czerwony szlak. Dalej, już przez las i po niespełna kolejnej godzinie byliśmy przy Bobrowych Skałach.
Karkonosze znaliśmy dość dobrze. Blisko dziesięć lat wędrówek pozwoliło nam na poznanie chyba wszystkich szlaków, ale Góry Izerskie były wtedy dla nas jeszcze tajemnicą.
Ze znalezieniem tablicy nie było najmniejszych kłopotów. Po raz kolejny była przywiązana do drzewa i to na głównej ścieżce, tuż przy Bobrowych Skałach. Rozszyfrowanie następnego punktu trasy zostawiliśmy na później, bo to, co zobaczyliśmy ujęło nasze żądne górskich widoków oczy i serca. Staliśmy przed stromą ścianą o wysokości około trzydziestu metrów, a na jej szczycie chodzili jacyś ludzie. Na szczęście nie trzeba było się wdrapywać na szczyt ryzykując kontuzję. W jednej ze skalnych wnęk ktoś roztropnie zamontował metalową drabinę, po której można było wejść na samą górę. Nie było źle, chociaż ci, którzy cierpią na lęk wysokości powinni się chyba zastanowić zanim zdecydują się stanąć na wierzchołku Bobrowych Skał. Za to, pozostałym szczerze polecam. Jest tam punkt widokowy, z którego roztacza się wspaniały widok na całą zachodnią część Karkonoszy oraz Kotlinę Jeleniogórską.

Tagi: · Walończycy · Walońskie Księgi · wędrówki

Linki: · Nowy AuRun na wiosnę · Walończycy - poszukiwacze skarbów Gór Izerskich · Znajdź drogę do domu · www.chatawalonska.pl

© Góry Izerskie 2006-2023

http://www.goryizerskie.pl

kontakt redakcja facebook prywatność spis treści archiwum partnerzy też warto

 

 

 

Polecane: wyposażenie magazynów safari Kenia montaż haków holowniczych sprzątanie Wrocław