Napisany: 2012-07-17
Setki lat wstecz, chodzili do kościoła chorzy i kalecy i to na bosaka, albo ze stopami okutanych szmatami. Szli w skwarze i w słocie, w śniegu i w błocie, bo musieli
Trzy miesiące z okładem trwało zanimci za retrospekcją jaką po drugim marszu wziąć mi się przyszło. A to za sprawą infamiji jakiej a niesławy, za której to powodem, ja żem jako jedyny gminę swoją i powiat osobą swoją reprezentował. Byli trędowaci z Niderlandów, województw ościennych, a z powiatu złotoryjskiego nade wszystko. Za tą to przyczyną było mi wstyd za swoich i za siebie samego, bo w sobie też przyczyny owej absencyji upatruję.
Tak to bywa, kiedy grupa nieformalna siurpryzę ku czci umęczonych a na chwałę, pożytek i dla rozwoju regionu wyszykuje. I aż żal nie napiszę co ściska, że w naszym wolnym a demokratycznym kraju historia jest nielegalna.
I nie mitygują frekwencji nijak przepowiednie pogody rozgłaszane na tydzień przed Wielką Niedzielą, że deszcze i śniegi dadzą się we znaki. Było i zimno i deszczowo i sypało śniegiem, brakło tylko erupcyi wulkanu opodal i potoków lawy na drogach. Umartwienia wielkopostne udało się nam zrealizować po trzykroć i z okładem. Wszak w takich samych warunkach, setki lat wstecz, chodzili do kościoła chorzy i kalecy i to na bosaka, albo ze stopami okutanych szmatami. Szli w skwarze i w słocie, w śniegu i w błocie, bo musieli.
Nasz niewinny kilkukilometrowy spacer trasą widokową okazał się być wyczynem nie lada i wszyscy chwalili sobie, że przetrwali choć to bez widoków okrutnie pięknych, bo i chmury i śnieg po oczach. Dobrze że wszyscy w zdrowiu do domów powracali. Zgłaszających się pytałem, czy na pewno wiedzą co robią? Odpowiadali, że są wodoodporni i przetrwają. Przetrwali.
Podziękowania za hart nie byle jaki im się należą i wdzięczny im jestem bardzo.
Pozdrawiam moje "deptaki" i osoby prywatne, zaprzyjaźnione, co pomocą swoją do imprezy się bardzo przyczyniły - Agata to do Ciebie. Dziękuję!
Podziękowania należą się także wszystkim siedmiu okolicznym i miejscowym portalom za publikacje serwisu informacyjnego dotyczącego imprezy. Za ich to przyczyną Dzwonkowa Droga trafiła do wielu czytelników Internetu. O to chodziło, bo to nasza polska historia i trzeba ją kultywować, tradycja i rekreacja rozwinie się z czasem - ja jestem cierpliwy i upierdliwy, zapewniam - ucieknę a nie ustąpię!
I może bym do pisania nie zasiadał ale już po "Pierwszym Marszu" zaczęły do mnie napływać pytania: Panie Romanie, co to jest, bo u nas też jest jakaś droga i nazywa się Dzwonkowa?
Przyszło mi do głowy, że w regionie czyli powiecie lwóweckim i w powiatach ościennych w Średniowieczu siostry Bernardynki miały swoje klasztory, posiadłości i folwarki, co je same prowadziły a co za tem idzie dalej dedukujący, także leprozaria czyli przytułki dla trędowatych.
I tak nastąpiło Dróg Dzwonkowych w głowie rozmnożenie, mniemam, że tam także wydzielonymi drogami trędowatych prowadzano do kościoła.
Odmienną jest Droga Dzwonkowa co to od Ostrzycy przez Radomiłowice, Sobotę do Dworka widzie. Tą drogą trędowaci z okolicznych przytułków w pielgrzymkę byli zbierani i z okazji wielkich świąt pielgrzymowali do kościoła we Lwówku.
Zaznaczam też zapodając za Panem Szymonem Wrzesińskim, że we Lwówku w miejscu dzisiejszego basenu, przy Bobrze był lazaret dla zadżumionych, a nie leprozarium. Trędowatych ze Lwówka wypędzano.
Dzielna drużyna pielgrzymów kierowana przez Romana Wysockiego - pomysłodawcę i reżysera Marszów Trędowatych (arch. autora)
I dlatego nie mając wglądu w miejscowe mapy i bez wiedzy o miejscowych przekazach historycznych upraszam o informacje o drogach (ścieżkach) dzwonkowych w Waszej okolicy. A gdyby to było możliwe, nawet pliki ze skanami fragmentów owych map.
Trędowaci są wśród nas, jeśli będzie nas więcej zakrzykniem do władz;
- A może byśmy tak coś zasiali?
- Ale co?
- Może tablice jakie i drogowskazy.
- A na co?
- A na nic, ażeby coś sie działo!
Nagrodami i utrapieniem będą Wam Wasze "Marsze trędowatych", czego sobie i Wam życzę, temi słowy żegnam drogich czytelników.
© Góry Izerskie 2006-2023
http://www.goryizerskie.pl